Strony



niedziela, 30 grudnia 2012

Summer love cz. 19


   Nagle przed moimi oczami pojawiła się ta blondynka, jasne mogłam się domyślić, że to jej sprawka.
D: Nie posłuchałaś mnie dziwko! Teraz za to zapłacisz!
Ja: Ty jesteś jakaś chora! Myślisz, że możesz nas tu przetrzymywać!? Wszyscy wiedzą, że tu jesteśmy! Przed salą na pewno stoi tłum ludzi, w końcu i tak nas ktoś stąd wyciągnie!
H: To wy się znacie?
Ja: Nie... Znaczy tak, ale... Och! Ta dziewczyna groziła mi dzisiaj, mówiła, że mam cię zostawić, bo jeśli nie, to na groźbach się nie skończy. I jak widać dotrzymała słowa!
H: Dlaczego nic mi nie powiedziałaś!?
Ja: Nie chciałam cię martwić, myślałam, że sama sobie poradzę... - po moim policzku zaczęły spływać pierwsze łzy.
H: Ej mała, nie płacz. - przytulił mnie mocno do swojej piersi.
D: Ty serio tego nie widzisz, z jaką ty ciotą jesteś!
Ja: Coś ty powiedziała!? - przemawiała przeze mnie złość, ręce całe się trzęsły, a w oczach tańczyły iskierki czystego gniewu.
D: To co słyszałaś frajerko.
Ja: O nie, przegięłaś! - już miałam się na nią rzucić, ale Harry objął mnie rękami, tak, że nie mogłam się ruszyć - Puść mnie! Nie popuszczę zdzirze tak łatwo!
H: Uspokój się, bo jeszcze sobie zrobisz krzywdę!
D: Chłopak musi cię bronić, sama nie potrafisz!?
W tym momencie nie wytrzymałam. Migiem wyrwałam się Stylesowi i przyłożyłam jej z pięści prosto w twarz. Upadła bezwładnie na ziemię, a z jej nosa leciała krew. Wiem, przesadziłam, ale nie potrafiłam nad tym zapanować, to ona mnie sprowokowała.
Z: Już zadzwoniłem po Paula.... - gwałtownie to przerwał - Kto jej to zrobił!? 
Ja: Przepraszam, nie wytrzymałam... - nie potrafiłam już nic więcej powiedzieć, z moich oczu wylewał się potok łez.
Upadłam na podłogę. Boże co ja zrobiłam!? Leży obok mnie nie przytomna, do tego krwawi. Wszystkie directioners patrzyły się na mnie, nie potrafiłam tego znieść. Chłopcy wynieśli dziewczynę z sali, za nimi poszły także fanki. Zostałam sama z Harrym i Madzią.
H: Kochanie, nic jej nie będzie... - pomógł mi wstać i posadził na fotel.
Kucnął przede mną i kontynuował.
H: Ona sama do tego doprowadziła, proszę nie obwiniaj się.
Siedziałam wciąż w opuszczoną głową. Gdy Hazza chciał mnie dotknąć, szybko odsunęłam jego rękę.
Ja: Proszę zostaw mnie, nie zasługuję na to...
M: [t.i], to nie twoja wina, ona sama się o to prosiła.
Ja: Ale jak się nie obudzi? Lub straci za dużo krwi?
Do głowy przychodziły mi najgorsze scenariusze. Harry przytulił mnie, tego właśnie w tej chwili potrzebowałam. 
H: Ćśś... Już dobrze. - ręką głaskał moje włosy.
Ja: A jeśli ja na prawdę jej coś zrobiłam? 
Nic nie odpowiedział. Jedynym jego odzewem był pocałunek w czoło. Wyszliśmy z kina, oczywiście bez paparazzi się nie obyło. Dołączyli do nas chłopcy.
Ja: I co wyjdzie z tego?
Z: Spokojnie, odzyskała przytomność.
Li: Ale ma złamany nos... 
Ja: A wiecie do którego szpitala ją zabrali?
N: Colindale Hospital.
Nagle obok zjawił się Paul. Po jego minie wywnioskowałam, że już wie o całym zajściu. 
Pa: Już wszystko ok? [t.i] nic ci nie jest?
Wow, nie takiej reakcji się spodziewałam, raczej czekałam na ochrzan. Okazał się być naprawdę opiekuńczy.
Ja: Nie, ale z tą dziewczyną jest gorzej.
Pa: Nie przejmuj się tym, nie wiadomo co by wam zrobiła, gdybyś nie dała się sprowokować...  Może powinienem cię zatrudnić jako ochroniarza? Skąd u ciebie taka siła? 
Ja: Chodziłam na siłownie... - odpowiedziałam nieśmiało - Na prawdę nie jest pan zły?
Pa: Oczywiście, że nie. Po za tym jaki pan!? Mów mi po imieniu. Paul jestem. 
Ja: Dobrze, Paul. Chcę jechać do tego szpitala, muszę ją przeprosić...
Pa: Ołł... Zaimponowałaś mi... Harry szanuj ją, taka dziewczyna to skarb.
H: Wiem o tym, jest wspaniała.
Pojechaliśmy z centrum prosto do tej dziewczyny. Leżała w sali podłączona do jakiejś maszyny, na szczęście była przytomna. Siedziała tam sama, więc bez wahania weszłam.
D: Co ty tu robisz?
Ja: Przyszłam cię przeprosić...
D: Nie to ja powinnam, to co zrobiłam było straszne. Po prostu ty masz wszystko o czym zawsze marzyłam... Jesteś zgrabna, piękna i do tego masz chłopaka, który dosłownie jest ideałem. Nie wiem dlaczego mnie tak poniosło. Przepraszam.
Ja: Już dobrze, ja też przesadziłam. Z resztą co ty wygadujesz? Jesteś piękna, nie masz mi czego zazdrościć. Tylko czekać na księcia z bajki... - obie się zaśmiałyśmy - Tak w ogóle jak ci na imię?
D: Sandra.
Ja: Ja jestem [t.i]. Szkoda, ze poznałyśmy się w takich okolicznościach.
S: Tak... Serio jest mi przykro, byłam głupia. 
Ja: To może zacznijmy od nowa... Czyste konto? - podałam jej rękę.
S: Na prawdę mi wybaczysz? 
Ja: Już dawno to zrobiłam. To jak będzie?
Uścisnęła moją rękę, co było jednoznaczną odpowiedzią.
S: Masz złote serce, wiesz?
Ja: Bez przesady. Mam nadzieję, że zostaniemy przyjaciółkami.
S: Ja także na to liczę.



------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wprowadziłam nową postać, która będzie się tu pojawiać coraz częściej.
Liczę na komentarz :)
A teraz zmienię temat... Słyszeliście może  piosenkę? Wiem, że stara, ale mi się na prawdę spodobała :*
HeartAttack

Summer love cz. 18

   Szybko z pomocą Hazzy ogarnęłam kuchnię i pojechaliśmy. Kino było w centrum handlowym, więc od razu rzucili się na nas paparazzi i fani chłopaków.
Z: Madzia, witaj w naszym świecie. - powiedział z sarkazmem i ciężko westchnął.
Na twarzy Malika pojawił się sztuczny uśmiech, tak samo jak u reszty. Harry wziął mnie pod ramię i zaczął pozować do zdjęć.
Ja: Kochanie, błagam... Ja nie chcę być w kolejnym czasopiśmie.
H: Dajmy im to co chcą, a zaraz się odczepią.
P1: A teraz fotka grupowa!
Spojrzałam na Madzię, która była wręcz zafascynowana uwagą wokół nas. Moje zdanie było jednak zupełnie inne. Nie lubiłam tego, te podłe brukowce zawsze znajdują sobie jakąś ofiarę, tym razem byliśmy nią my. Już widzę te nagłówki: "Harry Styles bierze ślub!" lub "Członek zespołu One Direction Harry Styles i jego dziewczyna spodziewają się dziecka!". Myślałam, że aż tak daleko się nie posuną, ale po tym co przeczytałam ostatnio, wszystkiego można się po nich spodziewać. W ostatniej gazecie było zdjęcie jak przytulam zapłakanego Liama z dopiskiem: "Liam Payne spotyka się z dziewczyną przyjaciela! Co na to Harry?". To mnie już totalnie zabiło... Skoro mój przyjaciel przechodził chwilowy kryzys emocjonalny, to chyba nic dziwnego, że próbowałam go pocieszyć i dodać otuchy. Z zamyślenia wyrwał mnie błysk fleszy. Mój chłopak uważał, że jak zrobią nam kilka fotek to dadzą nam spokój, lecz wcale tak nie było. Uwiesili się na mnie i Stylesie. Zadawali mnóstwo pytań na raz. Dostawałam szału.
P2: Jak długo ze sobą jesteście?
P3: Czy to prawda, że jesteś polką?
P4: Nocowałaś wczoraj u Harrego, racja?
P5: Myślicie, że wasz związek długo przetrwa?
P6: Spaliście już ze sobą?
Wow, ostatnie pytanie już w ogóle mnie rozwaliło... Serio, pyta się ludzi o takie rzeczy!? Szczerze, uważam, że to trochę nie odpowiednie. Wtuliłam się mocno w mojego Hazzę. Pomału zaczęło mnie to przerażać.
Ja: Zabierz mnie stąd, proszę. - szepnęłam do loczka.
H: Już dobrze, przeginają.
Ruszyliśmy szybkim krokiem w stronę sali, gdzie miał być wyświetlany film, za moment dołączyli do nas chłopcy z Madzią. W pomieszczeniu było pełno directionerek, co mnie jeszcze bardziej wkurzyło. Najgorsze w tym wszystkim było to, że dziewczyna, która mi grodziła, także wybrała się na seans. Usiedliśmy wygodnie w fotelach, bo film właśnie się zaczynał. W trakcie oglądania, cały czas kręciły się przy nas jakieś fanki. Czy człowiek w spokoju nie może nawet filmu obejrzeć!? Harry widząc, ze znowu jestem zła, pocałował mnie i zaczął mówić.
H: Przepraszam, to nie miło tak wyglądać...
Ja: Nie przejmuj się, to nie twoja wina - uśmiechnęłam się lekko do niego.
Wróciliśmy do oglądania. Właśnie leciała scena, w której Titanic zaczął tonąć. Całe kino, włącznie z One Direction, zaczęło płakać. Oczywiście oprócz mnie, ja jakoś nigdy nie płaczę na filmach...
H: Czyż to nie jest wzruszające? - mówił przez łzy.
Ja: Pewnie tak - odparłam bez emocji.
On tylko się spojrzał ze zdziwieniem, no tak, całe kino ryczy jak głupie, a ja siedzę w ogóle nie wzruszona. Ahhh, ta moja wrażliwość. Chociaż ta cecha nie raz się przydaje, jak wszyscy zaczynają panikować, ja zawsze trzeźwo myślę. Seans się skończył, a my próbowaliśmy wydostać się z sali. Tak próbowaliśmy. Świrnięte psychofanki nie pozwalały nam wyjść. Nagle przed moimi oczami pojawiła się ta blondynka, jasne mogłam się domyślić, że to jej sprawka.
D: Nie posłuchałaś mnie dziwko! Teraz za to zapłacisz!



------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak się podoba? 
HeartAttack 

Summer love cz. 17

M: Idziemy na dół?
Ja: Jasne... - i poszłyśmy.
Tam o dziwo nie było chłopaków, lecz na szczęście zostawili wiadomość.
" Sorki dziewczyny, ale mieliśmy pilne wezwanie do studia. Będziemy jak najszybciej.
                                                                                                         Sexi Boys :* "
Ja: Madzia, zobacz jak się podpisali, normalnie padłam!
Podałam jej kartkę.
M: Ooo, spójrz! Z tyłu też jest coś napisane...
" Do zobaczenia kocie! Harry <3 "
M: O Boże, jak ja ci zazdroszczę takiego chłopaka! 
Ja: Oj kochana, na pewno sobie kogoś znajdziesz, to tylko kwestia czasu...
M: Tylko dlaczego muszę tak długo czekać?
Ja: Skąd wiesz, może miłość czai się tuż za drzwiami... - i właśnie w tym momencie do domu wparował Niall.
Obie wybuchłyśmy śmiechem, a Horanek patrzył się na nas zdezorientowany.
Ja: Tak szybko jesteście?
N: Nie, ale ja się wróciłem po kanapkę, bo głodny jestem.
Ja: Hahahah, norma. Chodź do kuchni to ci zrobię. Chyba, że chcesz coś innego... Może naleśniki.?
N: Chętnie bym zjadł, ale się spieszę. A kanapkę przecież mogę zjeść w aucie...
Ja: Jak chcesz...
Poszłam do kuchni i zrobiłam mu tego upragnionego sandwicha.
N: Wiesz, co? Ostatnio jesteś taką Mamusią One Direction - przytulił się do mnie -Moja kochana mamusia!
Stałam lekko w szoku, nie bardzo wiedziałam co powiedzieć.
N: Dobra ja lecę, dziękuję. - pocałował mnie w policzek.
Ja: Nie ma za co. - delikatnie się uśmiechnęłam.
Mamusia!? What the fuck!? 
Ja: Madzia, słyszałaś? I'm a mammy One Direction!
M: Słyszałam, w sumie jak tak każdemu kanapeczki robisz, to ja się wcale nie dziwię.
Ja: Dobra, skończmy ten głupi temat. Mam ochotę na ciasto... - głośno myślałam.
M: Upiecz coś, ja też chętnie zjem.
Ja: W takim razie idziemy do sklepu! Ciekawe gdzie mają klucze od domu?
M: Może tu - otworzyła szufladę w przed pokoju - Ooo, to chyba te.
Wyszłyśmy z domu i zaczęłyśmy szukać najbliższego sklepu. Nie trwało to długo, ponieważ okazało się, że obok jest spory market. Chodziłyśmy wąskimi dróżkami pomiędzy regałami. Nagle podbiegła do mnie jakaś dziewczyna, blondynka o niebieskich oczach.
D: Masz się odczepić od Harrego! Rozumiesz, dziwko!?
Moja przyjaciółka natychmiast stanęła w mojej obronie.
M: Ej, halo! Takie zachowanie jest nie na miejscu! Uspokój się proszę, bo inaczej pogadamy. - gwałtownie jej przerwałam.
Ja: Madzia, dziękuję, ale sama to załatwię.
D: Uuu, już się boję! Ale wiec, że jeżeli mnie nie posłuchasz, na groźbach się nie skończy!
Ja: Wiesz co, najzwyczajniej w świecie mi zazdrościsz! Bo Harry kocha mnie, a ciebie nawet nie zna! Boli cię to, że jest szczęśliwy!? Szczerze, to ja cie w ogóle nie rozumiem! Ja osobiście bym się cieszyła, gdyby mój idol miał przy sobie osobę, na której mu naprawdę zależy! Jak widać nie jesteś true directioners, bo inaczej byś tak nie postąpiła! - wygarnęłam jej, patrząc głęboko w jej kipiące od gniewu oczy.
D: O nie! Przegięłaś suko! Przy następnym spotkaniu nie będzie aż tak spokojnie! - wykrzyczała i zniknęła z pola widzenia. 
Po moich policzkach momentalnie zaczęły spływać łzy. Magda przytuliła mnie mocno do siebie i zaczęła pocieszać.
M: Nie przejmuj się nią. Powiedz o tym Harremu... - w tym momencie jej przerwałam.
Ja: Nie mogę mu powiedzieć! On dostał by szału, boje się, że zrobił by coś głupiego. Więc obiecaj, nie piśniesz ani słowa, rozumiesz?
M: Mogę o tym nie wspominać, ale uważam, że ty sama powinnaś mu to wyjawić.
Ja: Nie... Tak będzie lepiej. 
Przetarłam spuchniętą twarz od płaczu i poszłyśmy dalej skończyć zakupy. Z pełnymi torbami wróciłyśmy do posiadłości 1D. Zabrałam się za pieczenie. Cały czas przed oczami miałam tą blondynkę. Jej słowa chodziły po mojej głowie. Może faktycznie powinnam powiedzieć Hazzie o całym zajściu? Sama nie wiem, to takie trudne. To na pewno złamało by mu serce. Nie! Będę silna, muszę ukryć smutek, nie mogę dać po sobie poznać, co się stało. Akurat kiedy wyjęłam ciasta z piekarnika, do domu wrócili chłopcy.
N: Czy ja czuję ciasto!? Chłopaki, [t.i] znowu nam coś upiekła! - wszyscy nagle wbiegli do kuchni.
Ależ ten Niall pocieszny! Od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech, chwilowo zapomniałam o całej sytuacji z marketu. Horanek podszedł i pocałował mnie w policzek.
N: Nasza kochana mamusia! 
Ja: Och wzruszyłam się! Ale najpierw kolacja! Naleśniki!
Za moment reszta składu boysbandu stanęła w rządku i po kolei dawali buziaki. Na końcu stał Harry.
H: Ale chcę tu. - zrobił dzióbek i pokazał na usta.
Ja: Nie inaczej kochanie - dałam mu soczystego całusa - Dobra siadaj i jedz, na pewno jesteś głodny.
H: Chyba głodny pocałunków.
Zachichotałam cicho i pociągnęłam go za rękę do stołu. Chłopcy zjedli migiem wszystkie naleśniki i zabrali się za deser, który zniknął równie szybko. 
M: Wow, nie wiedziałam, że wy tyle jecie... - zrobiła wielkie oczy.
Ja: Tu trzeba robić 3 razy większą porcje niż w innej rodzinie.
Z: No tak, ale Niall zjada połowę, więc...
N: Czemu zawsze się mnie czepiacie? - założył ręce na piersi i siedział obrażony.
Ja: A ja właśnie to u ciebie lubię... - jego twarz się rozpromieniła - To jak, co teraz robimy?
H: Może kino? Co na to powiecie?
Z: Grają teraz Titanica w 3D.
Lo: Z wami zawsze, czopy!
Szybko z pomocą Hazzy ogarnęłam kuchnię i pojechaliśmy.




------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A jednak komentarze na prawdę motywują! 
Dziękuję anonimce, która przywróciła mi wenę. 
Ten rozdział dedykuję właśnie jej :)
HeartAttack 

wtorek, 25 grudnia 2012

Summer love cz. 16

   Harry spał na mnie, dosłownie. Co się wyrwałam z jego objęć, ten się przybliżał, przyciągając mnie jeszcze bardziej do siebie. Było mi strasznie gorąco, mój kociak emanował takim ciepłem, że nie mogłam zasnąć. Do tego oplatał wokół mnie swoje nogi, tak, że nie mogłam się ruszyć. Byliśmy nadzy, więc miałam lekki dyskomfort, gdy jego męskość ocierała się o mnie. Gdy udało mi się na chwilę usnąć, obudził mnie ciężar spoczywający na mnie. Tym razem Harold nie spał.
Ja: Kochanie, co ty robisz? - powiedziałam zaspanym głosem, gdy poczułam, że całuje mnie po szyi.
H: Nie mogę spać... Leżysz koło mnie całkowicie naga i jak mam zmrużyć oko? Hmm?
Ja: Widzisz, to mamy ten sam problem. Mam do ciebie pytanko... Czy ty próbowałeś mnie zgwałcić przez sen?
H: Może - odpowiedział z łobuziarskim uśmieszkiem na twarz.
Ja: Oj Styles, pójdziesz do piekła kochaniutki! - złączyliśmy się w namiętnym pocałunku.
Tej nocy przeżyłam 6 orgazmów. Wow, nawet nie wiedziałam, że to możliwe. Muszę przyznać, że Harry się postarał.
   Ranek. Nałożyłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół. Loczek jeszcze spał, no ale co mu się dziwić, po takiej nocy musi być wykończony. Miałam ogromny zaciesz na twarzy, cóż nie miałam żadnych powodów by było inaczej. W kuchnie siedział Liam, także z bananem na twarzy.
Ja: Co Daddy taki ucieszony?
Li: Ja? A nie, nic, po prostu rozmyślałem... A ty co taka wesoła, hmm? - zabawnie poruszył brwiami.
Ja: Wydaje ci się... - uśmiechnęłam się do niego promiennie.
Ukrywał coś, czułam to. Payne nigdy jeszcze tak nie zacieszał bez powodu... Musiałam się dowiedzieć o co konkretnie chodzi!
Ja: A jak tam rozmowa z Paulą?
Li: To miła dziewczyna, szkoda tylko, że mieszka tak daleko. - gwałtownie posmutniał.
Ja: Ej, Li. Rozchmurz się! Nie chciałam ci popsuć humoru... - przytuliłam go mocno do siebie.
Li: Chyba się w niej zakochałem - spojrzał mi w głęboko w oczy.
Jego, jak zawsze pełne radości tęczówki, były tego dnia przepełnione smutkiem. Bałam się, że do tego dojdzie.... W tym momencie mogłam go już tylko pocieszać. Czy on ciągle musi tak cierpieć? Coś los mu ostatnio nie sprzyjał.
Ja: Liam, jeszcze się z nią zobaczysz, wymyślimy coś. Zaufaj mi.
Nagle do kuchni wparował Hazza, uśmiechnięty od ucha do ucha, do tego nagi!
Ja: Harry, do cholery ubierz bieliznę! - wrzasnęłam na niego i posłałam gniewne spojrzenie.
Daddy zaczął się śmiać, w końcu humor mu się poprawił.
H: Ale ja przyszedłem na śniadanie!
Ja: Madzia zaraz przyjdzie!
Li: Aha, czyli nie dziwi cię ten widok?
Ja: Nie, widziałam go już tak... Wczoraj.
H: Oj tak - powiedział rozmarzony.
Ja: Hazza, kurwa! Powiedziałam coś czy nie!?
Li: Uuu! [t.i] się wkurzyła! - brechał się z całej tej sytuacji.
H: Och, słonko... - podszedł i chciał mnie przytulić.
Ja: Ubierz się!
H: Jakoś w nocy ci to nie przeszkadzało... - stał z cwaniackim uśmieszkiem.
Spojrzałam się na niego wzrokiem w stylu " I'll kill you! ", chwyciłam za rękę i ciągnęłam za sobą na górę. W salonie siedziała reszta idiotów z 1D. Wszyscy chichotali pod nosem, najwyraźniej widzieli całe zajście.
N: Jakie widoki od rana!
Ja: Ej, wy nas podsłuchiwaliście! - byłam zła, ale jednocześnie nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. - A ty - spojrzałam na Stylesa - natychmiast na górę!
Chłopcy dosłownie tarzali się z brechu po podłodze, a ja nie mogłam wyrobić z Nialla. Jego śmiech jest po prostu powalający. Po krótkiej chwili się jednak ogarnęłam i zaprowadziłam mojego głupka do sypialni.
Ja: Musisz mi to robić? - posłałam mu błagalne spojrzenie.
H: Przecież nic nie robię...
Ja: Tak, bo każdy normalny człowiek lata z gołym tyłkiem po domu, pokazując wszystkim swoje klejnoty!
H: Jak tak to przedstawiasz, to faktycznie dziwne. Ale przecież wiesz też, że ja raczej do normalnych nie należę...
Ja: W sumie, masz rację. Może po prostu nie jestem przyzwyczajona? - podszedł i zaczął mnie całować po szyi.
Ja: Ale i tak musisz się ubrać! - odwróciłam się do niego.
H: Lub ty rozebrać... - chwycił za sznurek od szlafroku.
Ja: O nie, nie! Myślisz, że od wczoraj będziemy to robić codziennie? Jeśli tak, to mylisz się kochaniutki! Z resztą masz w ogóle siłę!?
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
M: Mogę wejść? - chwyciła za klamkę.
Ja: Nie! Moment! - usłyszałam śmiech za drzwiami, nie stała tam sama.
Ja: Hazza kurwa! Ubieraj gacie! - krzyknęłam dosłownie na cały dom, a dźwięki za drzwiami się jeszcze bardziej nasiliły.
Otworzyłam szufladę, w której Styles trzyma bieliznę i chwyciłam pierwsze lepsze bokserki. Rzuciłam je w jego kierunku.
Ja: Wypierdalaj do łazienki!
On zaczął chichotać, lecz posłusznie wykonał polecenie. Podeszłam i uchyliłam drzwi. Na korytarzu stała oczywiście Madzia i reszta przystojniaków mieszkających w tym domu. Wszyscy ledwo mogli ustać na nogach. Rzuciłam im tylko jedno z moich gniewnych spojrzeń.
M: Widzę, że dużo się tu dzieje... - puściła do mnie oczko.
Ja: Taa... Harry działa mi na nerwy, a miałam taki dobry humor.
N: No wiadomo, po takiej nocy! - zaczął śmiesznie poruszać brwiami.
Lo: Hazza pokazał co potrafi!
Z: Madzia, twoja przyjaciółka miała szaloną noc. - momentalnie wzrok zgromadzonych przeniósł się na mnie.
Nie do końca wiedziałam co powiedzieć. Usłyszałam, że loczek wyszedł z łazienki. Przytulił mnie mocno do siebie, tak, że stałam do niego tyłem.
Ja: Powiedzcie, proszę, że Styles się w końcu ubrał! Błagam!
H: Ehh, tak, mam na sobie bieliznę....
Ja: A możecie zostawić mnie i Madzię samych?  - powiedziałam błagalnym tonem.
H: Jasne, zostańcie tu, my idziemy na dół.
Już schodzili, gdy nagle Harry się cofnął i zaczął szeptać mi do ucha.
H: Uwielbiam jak się złościsz... Podoba mi się ta twoja dominująca wersja, w łóżku tym bardziej... Mrrr!
Ja: Jesteś niemożliwy! - odpowiedziałam już głośno.
H: Też cie kocham! - i posłał mi całusa.
Zamknęłam drzwi i zaczęłam opowiadać.
Ja: Boże, ale miałam noc!
M: Co? Poczekaj moment. Ty naprawdę to zrobiłaś? - była wyraźnie zdziwiona.
Ja: Tak! - prawie to wykrzyczałam - To było takie wspaniałe, nigdy nie przeżyłam czegoś równie pięknego. - nie mogłam powstrzymać radości.
M: O siet! Miałam nadzieję, że chłopcy sobie tylko jaja robią... No dobra, opowiadaj.
Ja: Muszę przyznać, że Harry jest zajebisty w te klocki. - zachichotałam - Znaczy, no był bardzo czuły i delikatny, a mimo to było gorąco i namiętnie. To jest przeżycie nie do opisania!
Przyjaciółka uważnie mnie słuchała, patrząc z niedowierzeniem.
M: Coś ty zrobiła!?
Ja: Ale ja go kocham... - powiedziałam cicho.
M: Już dobrze, stało się. - gwałtownie jej przerwałam.
Ja: A jakbyś była z Zaynem, to ciekawe czy by nie było tak samo!?
Nic nie odpowiedziała.
Ja: No właśnie.
M: Idziemy na dół?
Ja: Jasne... - i poszłyśmy.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Muszę wam się pochwalić! Dostałam TMH pod choinkę i zacieszam jak głupia! A wy co dostaliście? Coś z One Direction? Piszcie w komentarzach, bo na prawdę jestem ciekawa! 
HeartAttack

niedziela, 23 grudnia 2012

Wesołych Świąt :)


1D całe wciąż panikuje.
I na święta się szykuje. 
Hazza ciągle lata nagi.
Zayn włosy na żel postawi.
Liam zrobi pyszne dania.
Nialler wciągnie wszystkie na raz.
Louis wejdzie do komina.
Aż przestraszy się rodzina!
Będzie cały pobrudzony,
KEVIN będzie przestraszony.
Kotek Hazzy gdzieś ucieka, 
Żółw Liam'a już tam czeka. 
Życzę Wam świąt kierunkowych,
aby weszły Ci do głowy.


via. 5 Perfect Boys - One direction . 

Słonka, to takie małe życzenia świąteczne ode mnie :)
Dopisuję do tego jeszcze prośbę do mikołaja, aby każdej z Directionerek dał możliwość spotkania się z naszymi kochanymi idiotami <3


PS Jutro najprawdopodobniej pojawi się nowy rozdział Summer Love :)
Jednokierunkowych :*
HeartAttack

czwartek, 20 grudnia 2012

Imagin z Louisem

Dedykowany Kate Malik, która długo czekała na tego imagina. Przepraszam, ale nie miałam czasu wcześniej go skończyć. Miłego czytania.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
   K: Louis przestań! - zbulwersowałam się lekko, posyłając mu karcące spojrzenie.
Lo: Ale co ja robię? - udawał zdziwionego - Z resztą, nie mów, że tego nie lubisz...
K: Zabieraj łapska i przestań mnie w końcu łaskotać! - odparłam oburzona, po czym wybuchłam śmiechem - Hahahaha, przestań proszę!
Lo: Sama się doigrałaś, było mnie nie prowokować!
K: Hahaha - zaśmiałam się złowieszczo - Moje marchewki! Spoczywają sobie teraz w brzusiu! - pogładziłam się po nim.
Lo: O nie! Ta kara to za mało! Obsypie cie stadem całusów! - uśmiechnął się łobuziarsko i rzucił się na mnie jak wygłodniały kojot.
K: Omomom, taka kara zdecydowanie bardziej mi się podoba! - ukazałam szereg bielutkich zębów.
   Cześć, jestem Kate. Oto mała próbka mojego wspaniałego życia u boku mojego chłopaka Louisa Tomlinsona. Tak wiem, co teraz sobie myślicie... Tego Louisa Tomlinsona!? Tak tego niebieskookiego przystojniaka, członka słynnego Boysbandu One Direction, na widok którego dziewczyny mdleją. Wszystko układało się świetnie... Do czasu!
   K: Słońce, kiedy będziesz z powrotem? - zapytałam troskliwie, patrząc mu prosto w oczy.
Lo: Nie wiem kotku. Ale zapewne późno... - odparł, nie utrzymując kontaktu wzrokowego.
Serio!? Znowu wychodzi na cały dzień i "za pewne późno wróci". To mu się ostatnio zdarza codziennie, brakuje mi go. Nie wiem gdzie bywa, co robi... Stał się ostatnio bardzo tajemniczy. Zaczynam się trochę niepokoić. Gdy wyszedł zabrałam się za codzienne porządki. Wjechałam do salonu odkurzaczem, a gdy skończyłam, poszłam ogarnąć w przed pokoju. Buty Tomlinsona były porozrzucane po całym pomieszczeniu. Pozbierałam je do półki i spojrzałam na kurtki, które "tak po prostu" leżały sobie na podłodze. Ale z niego bałaganiarz! Kiedy on się w końcu nauczy do czego służy wieszak!? Chwyciłam jedną z nich i już miałam ją zawiesić, gdy nagle z kieszeni wypadł telefon. To dziwne, przecież BooBear jest uzależniony od swojego fona. Podniosłam go i wpatrywałam się w niego. Tak mnie korciło, żeby sprawdzić co mój Tommo ukrywa w swojej komórce.  Może w nim znajduje się odpowiedź na jego dziwne zachowanie? Ale nie, to by była lekka paranoja. Ooo, właśnie dostał sms-a... Chcąc nie chcąc spojrzałam na wyświetlacz.
" Skarbie, muszę przełożyć nasze dzisiejsze spotkanie. Mam nadzieję, że się na mnie gniewasz bobasku ;) Kocham, Natalie."
Skarbie, bobasku, kocham!? Czy ja dobrze widzę! Po moim policzku zaczęły spływać łzy. Jak on mógł mi to zrobić!? Myślałam, że mnie kocha... Ale to wszystko było kłamstwem, zwykłą fikcją, a może chorą rzeczywistością!? Co ja sobie myślałam? Te wszystkie nocne wyjścia, brak czułości, przecież to się składa w logiczną całość! Jak mogłam być tak głupia i ślepa!? Dlaczego muszę tak cierpieć? Louis był jedyną osobą na tym cholernym świecie, którą naprawdę kochałam! A teraz? Zostałam sama, w jednej sekundzie moje idealne dotychczas życie legło w gruzach. Co mam począć, no co!, pytam się!? Jak bez niego żyć!?
   Cała zapłakana pobiegłam do sypialni. Tam leżał mój telefon, chwyciłam go i zadzwoniłam do mojego przyjaciela, Liama. Po krótkiej chwili odebrał.
Li: Siema, Kate! Co tam u ciebie?
K: Nic dobrego, jest wręcz tragicznie...
Li: Co się stało? - zapytał troskliwie.
K: Louis chyba mnie zdradza! - ponownie wybuchłam nieopanowanym płaczem.
Li: Czekaj w domu, zaraz do ciebie przyjadę. - rozłączył się.
Payne długo nie kazał na siebie czekać. Wpadł do domu i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.
Li: Gdzie on jest!? Zabije gnoja! Jak on mógł!? - nie potrafił opanować emocji.
K: Liam, spokojnie. Jak na razie nie mam ochoty go widzieć. Mam prośbę, pomógł byś mi spakować moje rzeczy?
Li: Serio? Chcesz tak po prostu uciec?
K: A co mi innego pozostało, Li?
Li: Trzeba to wyjaśnić, może to zwyczajne nieporozumienie.
K: Jasne... To zobacz to. - podałam mu telefon Tomlinsona.
Przeczytał tę wiadomość. W jego oczach gwałtownie pojawiły się iskierki gniewu.
K: I co teraz mi wierzysz?
Nic nie odpowiedział, chyba w głębi duszy liczył, że to nie prawda.
K: Mam lot do Polski jeszcze dzisiaj...
Li: Do Polski!? Zostawisz mnie tu? Jesteś moją przyjaciółką, nie wytrzymam bez ciebie. Proszę, wprowadź się do mnie... Danielle i ja przyjmiemy cię z otwartymi ramionami. No ba, Danielle uwielbia twoje towarzystwo.
K: Liam, ja...
Li: Nic nie mów, po prostu się zgódź.
K: W takim razie witaj nowy współlokatorze! - na mojej twarzy gwałtownie pojawił się uśmiech.
Mocno wtuliłam się w Daddiego. Okazał się najwspanialszą osobą jaką w życiu poznałam. Był przy mnie zawsze, kiedy go potrzebowałam. Zabrałam swoje rzeczy i pojechaliśmy do Payna.
   Tak jak twierdził, jego dziewczyna przyjęła mnie z wielką radością. Zostałyśmy przyjaciółkami od serca, gdyby nie oni nie poradziłabym sobie z bólem po rozstaniu. Tommo wciąż dzwoni, chce się spotkać i wrócić do mnie. I chociaż wciąż go kocham, nie potrafię mu wybaczyć. Chyba nie umiem już nikogo innego darzyć takim wielkim uczuciem. Louis zostawił dziurę w moim sercu, która pozostanie już na zawsze.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Smuci mnie fakt, że pod poprzednim postem jest tylko 1 komentarz :(
Przypominam przeczytałeś = komentarz :)
HeartAttack

wtorek, 18 grudnia 2012

Summer love cz. 15

Uwaga! W tej części scena 18+, czytasz na własne ryzyko! Zażalenie składać w komentarzach. Amen
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
   Ciekawe co on kombinuje? Już nie mogę się doczekać! Zrobiłam to, o co mnie poprosił. Na początek wzięłam szybki prysznic. Następnie ubrałam na siebie kolorową dopasowaną sukienkę, do tego czarne błyszczące baleriny. Lekko się umalowałam i prze prostowałam włosy. Spojrzałam na zegarek, była już 19:20. Chwyciłam do ręki czerwoną portmonetkę i wyszłam z pokoju. Harry czekał już na dole. Gdy mnie tylko zauważył, lekko otworzył usta z zachwytu, mierząc mnie wzrokiem pełnym pożądania. W jego oczach tańczyło stado iskierek. Podszedł bliżej, chwycił mnie za dłoń i cmoknął w usta.
H: Pięknie wyglądasz kochanie. Mogę panią prosić?
Ja: Oczywiście panie Styles. - pod rękę wyszliśmy przed dom.
Stała tam czarna limuzyna. To się chłopak postarał! Wsiedliśmy do niej i ruszyliśmy. Byłam ciekawa gdzie jedziemy, ale Harry powiedział, że to niespodzianka, więc byłam cierpliwa. Przez całą drogę wpatrywałam się w niego. Był ubrany w czarne rurki, siwą marynarkę i biały podkoszulek. Ale z niego ciacho!
H: Skarbie, jesteśmy na miejscu. - zakrył mi oczy opaską - Nie podglądaj! Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Harry delikatnie wyprowadził mnie z auta. Ściągnął przepaskę, a moim oczom ukazał się szyld ulubionej restauracji boysbandu.
Ja: Nandos!? W końcu tu jestem! Zawsze chciałam tu przyjść! Skąd wiedziałeś? - mówiłam podekscytowana.
H: Każda Directioners by chciała, więc pomyślałem...
Ja: Dobrze kombinujesz kotku, wiesz jak mi zaimponować. - cmoknęłam go w policzek.
Złapał mnie za rękę i wprowadził do lokalu.
H: Miałem zamówiony stolik na nazwisko Styles.
Layla, bo tak było na imię kelnerce, zaczęła szukać nazwiska na liście.
L: Mam, już państwa prowadzę.
Usiedliśmy przy stoliku.
H: Tu zawsze siedzę z chłopakami. Niall uwielbia tu przychodzić. To jak, na co masz ochotę? - otworzył menu i zaczął pokazywać mi swoje ulubione dania.
Zdecydowaliśmy się na wspólne danie, wybraliśmy półmisek krewetek, a do tego butelkę wina. Tak wiem, nie jestem pełnoletnia, ale po co mu miałam przypominać? Na deser on zamówił sernik, ja natomiast szarlotkę. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Zatopiłam się w jego pięknych zielonych oczach. Styles puścił mi oczko, odpowiedziałam tym samym, lecz zrobił to ponownie, ja także powtórzyłam tę czynność. Zaczęła się istna wojna na oczka.
Ja: Hahaha, to sobie znaleźliśmy zabawę!
H: Znam inne, dużo przyjemniejsze... - poruszył śmiesznie brwiami, na co ja wybuchłam śmiechem.
Ja: Kocham cię, ty mój zboczeńcu! - przybliżyłam się do Hazzy i czule go pocałowałam.
W tym, momencie kelnerka przyniosła nasze danie, wraz z winem.
Ja: Pierwszy raz spróbuje krewetki, wcześniej ich zapach w domu mnie odrzucał, ponieważ tata smażył je z czosnkiem. Ohyda!
H: Fuu! Nie znoszę czosnku!
Ja: Widzisz, to kolejna rzecz która nas łączy... - chciałam go pocałować, gdy nagle zaczęła dzwonić mi komórka .
To była moja mama, telefonowała pierwszy raz od mojego wyjazdu.
Ja: Halo?
Ma: Cześć kochanie, jak tam wycieczka?
Ja: Najlepsza ze wszystkich, dziękuję ci, że pozwoliłaś mi tu przylecieć!
Ma: Widziałam cię w gazecie, z jednym z tych twoich mężów... Czy ja o czymś nie wiem?
Ja: To długa historia, powiem tylko tyle, że ten lokowaty, Harry, to mój chłopak. - odrobinę bałam się jej reakcji - Siedzi na przeciwko i się głupkowato szczerzy, bo słyszy całą rozmowę.
Ma: W takim razie powiedz mu, że chcę go poznać...
Ja: Nie! - wykrzyczałam stanowczo do słuchawki.
Ma: Dlaczego nie?
Ja: Nie, zdecydowanie nie! Przynajmniej nie teraz. - w tym momencie przeniosłam wzrok na Harrego - Powiedz mojej ukochanej mamusi, że nie chcesz się na razie z nią spotkać... Proszę. - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
H: Oczywiście, że chętnie panią poznam. - próbowałam zabić go moimi przerażającymi oczami, on tylko zachichotał.
I z czego ryjesz Styles!?
Ja: Usilnie proszę, litości! Z resztą to nie jest rozmowa na telefon. Muszę kończyć, pa. - rozłączyłam się.
H: Bardzo miła jesteś dla swojej mamy. - powiedział sarkastycznie.
Ja: Po prostu nie chcę, żeby narobiła mi wstydu... To jedyne co potrafi robić na perfekt!
H: Z pewnością nie jest aż tak źle...
Ja: Czyżby? Z resztą sam się kiedyś przekonasz... - prychnęłam do niego.
H: Dobra wracajmy do krewetek.
Ja: Tak, to dobry pomysł.
Zabraliśmy się za jedzenie, popijając je winem. W mgnieniu oka półmisek stał się pusty.
Ja: Od dziś ubóstwiam krewetki!
H: A ja zacznę cię od dzisiaj nazywać "Moją małą kreweteczką"! - złączyliśmy nasze usta.
W mgnieniu oka podali deser. Karmiliśmy się z Harrym nawzajem ciastem. Było tak nieziemsko i romantycznie. Hazza po skończonym deserze wstał od stołu i kazał zamknąć mi oczy. Bez zbędnych dyskusji, posłusznie wykonałam polecenie. Poczułam jak składa pocałunek na mojej szyi, po czym nakłada coś na nią. Otworzyłam oczy i zobaczyłam piękny naszyjnik. Miałam jedną połowę serca, a mój ukochany drugą.
Ja: Skarbie, jest piękny, nie musiałeś...
H: Ale bardzo chciałem. A teraz słuchaj. Zawsze, gdy będziemy blisko siebie, zawieszka będzie się świecić na czerwono, lecz gdy daleko straci swój blask.
Ja: To już wiem, gdzie zniknęliście z Zaynem w centrum handlowym... Boże, nie wiem jak mam ci podziękować!
H: Nie musisz nic mówić, po prosu mnie pocałuj...
Ja: Z miłą chęcią, kotku - i wykonałam polecenie.
Czas szybko leciał, na dworze gwałtownie zrobiło się ciemno.
H: Zmywamy się stąd?
Ja: Tak... Chcę byśmy byli sami. - posłałam mu zalotny uśmiech.
Po kilku sekundach ponownie znaleźliśmy się w limuzynie.
H: Teraz zabiorę cię w moje sekretne miejsce, jeżdżę tam by rozmyślać. - wyjechaliśmy z parkingu.
   Droga tam nie była zbyt długa, tym bardziej, że cały czas wymienialiśmy pocałunkami. Trzeba było korzystać z prywatności, bo u Harrego nie zawsze mogliśmy sobie na wszystko pozwolić, tym bardziej w obecności Louisa, bo się za bardzo z Hazzą nakręcali. Wysiedliśmy z auta. Nie do końca wiedziałam gdzie jesteśmy, ponieważ było już strasznie ciemno. Zaczęliśmy schodzić po schodach, poczułam piasek pod stopami. Domyśliłam się, że jesteśmy na plaży. Ściągnęłam buty i dalej szłam na boso. W końcu Harry przystanął i rozłożył koc, na którym usiedliśmy.
H: Uwielbiam tu przychodzić, można się tu poczuć tak beztrosko, tym bardziej wieczorem.
Ja: Tak, rozumiem cię. Ja zawsze uciekałam do muzyki, a dla ciebie to miejsce jest odskocznią od rzeczywistości.
H: Jak ty mnie rozumiesz... - wziął mnie pod ramie - Cieszę się, że jesteś tu ze mną.
Lekko się do niego uśmiechnęłam. Po chwili przeniosłam się na jego kolana i zachłannie wpiłam w jego usta. Nasze języki toczyły zażartą bitwę. Położyłam się na niego i kontynuowałam. Z każdą chwilą całowaliśmy się z jeszcze większą namiętnością i pożądaniem. Ściągnęłam mu marynarkę. Harry zaczął całować mnie po szyi. Obrócił mnie tak, że to ja znalazłam się na dole. Swoimi pocałunkami zjeżdżał coraz niżej. Ręką wodził po moich pośladkach. Ja mocno trzymałam się jego pleców, dając ponieść się chwili. Gdy nagle ten piękny wątek, przerwał telefon. Styles odebrał go nawet nie patrząc kto to, przenosząc się na pozycję siedzącą.
H: Kimkolwiek jesteś przeszkadzasz! - powiedział przez zaciśnięte zęby do słuchawki.
Lo: Sorki, chciałem zapytać się jak tam randka... Ale skoro tak, to powodzenia. - i rozłączył się.
H: Przepraszam za ten telefon. - spojrzał mi głęboko w oczy, w których wyraźnie było widać smutek.
Ja: Nic się nie stało. - mocno się w niego wtuliłam.
Położyliśmy się i obserwowaliśmy gwiazdy, dzieląc się wrażeniami.
H: Wracamy?
Ja: Właśnie miałam to zaproponować.
Całą drogę powrotną siedzieliśmy bez słowa. Za kilkanaście minut byliśmy już na podjeździe. Otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Oczywiście przywitały nas głupkowate uśmieszki 3/5 z One Direction. Siedzieli w salonie, wszyscy prócz Liama.
Z: I jak było kochaniutcy?
Ja: Było bardzo miło, lecz ktoś uwielbia nam przeszkadzać. - wzrok skierowałam na Louisa.
Tommo tylko zachichotał  pod nosem. Chwyciłam Hazzę za rękę i pociągnęłam na górę. Gdy przechodziliśmy obok pokoju Liama, zauważyłam, że ma uchylone drzwi. Coś mnie korciło, żeby zajrzeć do środka. Li siedział z moim tabletem na łóżku i rozmawiał przez skype. A z kim? Z Paulą! Podeszłam do niego, był tak wpatrzony w ekran, że nawet mnie nie zauważył. Dosiadłam się do Payna.
Ja: Ekhem!- chrząknęłam, a on gwałtownie się wzdrygnął. - Przepraszam, nie chciałam cię wystraszyć. Siema Paula!
Li: Eee no bo ja... - przerwałam mu.
Ja: Spoko, możesz go używać kiedy tylko zechcesz,  nie ma sprawy. - uśmiechnęłam się do niego.
Li: Dzięki, jesteś świetna. - cmoknął mnie w policzek.
P: Ooo - wzruszyła się - Przytuliłabym was, ale nie mam jak! - zrobiła smutną minkę.
Ja: Dobra, ja lecę do Harrego, bo mu uciekłam. Powodzenia! - ulotniłam się z pokoju i poszłam do mojego chłopaka.
Ja: Jakie to słodkie, Paula i Daddy gadają sobie na wideo chacie!
H: Focham się na ciebie! - udawał obrażonego.
Ja: Skarbie... - podeszłam i przytuliłam się do niego - Kocham cię, wiesz?
H: I jak tu się na ciebie gniewać?
Ja: Nie mam pojęcia. - powiedziałam z satysfakcją - A teraz mamy cały wieczór dla siebie... Będziemy sami~ - jeździłam ręką po jego klacie.
H: Ommm, brzmi kusząco.
Ja: Ale muszę cię na moment zostawić... - zrobiłam smutne oczka - Muszę się iść wykąpać. Chyba, że~...
H: Chyba, że co? - oczy zaczęły mu błyszczeć, a na twarzy pojawił się łobuziarski uśmieszek.
Poszedł do mnie, nasze czoła się stykały.
Ja: Chyba, że pójdziesz ze mną... - przygryzłam dolną wargę - Ale w kąpielówkach, kotku!
H: No nie, popsułaś moje plany.
Zaczęłam się śmiać i szybkim krokiem poszłam do łazienki, ze strojem w ręku. Harry wszedł za mną.
Ja: Ej, ale ja się muszę najpierw przebrać!
H: A już myślałem, że się nie zorientujesz... - smutny wyszedł.
Boże, jak ja kocham tego idiotę! Szybko wbiłam się w kąpielówki i wpuściłam Stylesa. On już także był gotowy. Nalałam płyn do kąpieli i puściłam ciepłą wodę. On wszedł pierwszy i wygodnie się usadowił. Ja usiadłam na niego, opierając się o jego tors. Hazza objął mnie w talli i mocno do siebie przytulił.
Ja: Jak miło. - przycisnęłam jego dłonie jeszcze bardziej.
Harry odgarnął moje włosy na jeden bok i zaczął całować po szyi, jednocześnie wodząc palcami po moim brzuchu. To było takie przyjemne. Odwróciłam się do niego przodem i zaczęłam się z nim namiętnie całować. Nasz pocałunek był wspaniały, ale dawał niedosyt. Pragnęłam go, chciałam go poczuć całego, chciałam go mieć w sobie, tylko to się wtedy liczyło. Hazza znowu przeszedł na szyję i zjeżdżał coraz niżej. Z rozkoszy odchyliłam głowę do tyłu, jednocześnie zatapiając ręce w jego bujnych loczkach. Robiło się coraz bardziej gorąco, pożądanie rosło, a my traciliśmy nad sobą kontrolę. Harry, gdy zorientował się do czego to dąży, gwałtownie się ode mnie odsunął.
H: Stop! To zaszło za daleko! Przecież nie chcemy się spieszyć... - spojrzał na mnie tymi swoimi zielonymi oczami, w których było widoczne poczucie winy.
Ja: Ale oboje tego chcemy! Dlaczego mamy się powstrzymywać! - nie czekając na odpowiedź wpiłam się w jego wargi.
On ponownie się odsunął.
H: Ale jesteś pewna?
Ja: Tak, jestem. I proszę, nie przerywaj mi! - nasze usta po raz kolejny się złączyły, lecz jego odpowiedź również była taka sama.
Ja: Co znowu? - powiedziałam gniewnie.
H: Działasz pod wpływem emocji, zastanów się dobrze!
Ja: Kocham cię, i chce ciebie tu i teraz! - zatopiłam się w jego malinowych ustach, nie pozwalając mu już nic więcej powiedzieć.
Ręką jeździłam po jego seksownej, umięśnionej klacie. On w mgnieniu oka pozbył się mojej góry od stroju.
H: Ale ty masz figurę! - mówił pełen podziwu, na co ja tylko zachichotałam.
Dłuższą chwilę napawał się widokiem. Ach, ta natura zboczeńca! Ale i tak go kocham! Za moment jednak rzucił się na moją szyję i zjeżdżał pocałunkami, aż przystanął na piersiach. Pieścił je językiem, doprowadzając mnie do szaleństwa. Nagle wstał i wziął mnie na ręce.
Ja: Harry co ty robisz!? - zapytałam lekko zdezorientowana.
H: Idziemy do łóżka, tam będziemy kontynuować. - posłał mi seksowny uśmiech.
Doszliśmy do łoża. Położył mnie delikatnie, po czym w dosłownie ułamek sekundy znalazł się na mnie. Uwielbiał przejmować inicjatywę. Wpił się zachłannie w moje usta, potrzebował mnie tak samo jak ja jego. Moje ciało było całe rozpalone, myślałam, że zaraz eksploduje. Przybił moje ręce do łóżka, tak, że nie mogłam się ruszyć.
Ja: Harry ile jeszcze tej gry wstępnej?
H: A co źle ci?
Pokiwałam przecząco głową, a on kontynuował. Zaczęłam dobierać się do jego bokserek. Jego kolega już stał na baczność. Gdy go tylko dotknęłam, poczułam, jak duży jest jego rozmiar.
Ja: Jak on się tam w ogóle mieści!? - zrobiłam wielkie oczy ze zdziwienia - No Styles, masz się czym pochwalić!
H: Ma się to coś bejbe! - oboje wybuchliśmy śmiechem.
Od zawsze wiedziałam, że do siebie pasujemy. Oboje pobijaliśmy system w każdej sytuacji.
Ja: Dobra koniec, musimy coś skończyć, nieprawdaż?
H: Oj tak - przygryzł dolną wargę.
W tym momencie to ja chciałam być na górze. Obróciłam go i usiadłam na niego okrakiem. Pieściłam jego męskość przez bokserki, co go jeszcze bardziej podnieciło. Na jego twarzy pojawił się błogi wyraz, do tego ciche pojękiwanie. To jeszcze bardziej zmotywowało mnie do działania. Jedną ręką pieściłam jego członka, drugą zaś jego sutki, jednocześnie je całując. Po chwili jednak stwierdziłam, że jego bokserki są zbędne, więc szybkim ruchem się ich pozbyłam. Zaczęłam obdarowywać pocałunkami jego szyję, po czym znowu wróciłam do ukochanych sobie wcześniej ust. Nasz pocałunek był bardzo namiętny i jeszcze bardziej się pogłębiał. Nawet się nie zorientowałam, kiedy znalazł się na górze. Oderwałam się od jego warg i wyszeptałam mu do ucha "Zrób to wreszcie". Szybko pozbył się moich majtek i gwałtownie we mnie wszedł. Lekko syknęłam z bólu, oczywiście nie dając tego po sobie poznać, ale było mi na prawdę przyjemnie. Przyjemnie? To za mało powiedziane... Byłam w niebie! To takie wspaniałe uczucie mieć w sobie ukochaną osobę, to nie do opisania. Jego ruchy stawały się coraz szybsze, wchodził we mnie całą długością. Jego ręce błądziły po moich pośladkach i wewnętrznej części ud. Ja natomiast swoje osadziłam na jego plecach. Z podniecenia wbijałam paznokcie we wcześniej wymienione miejsce. Harry ponownie złączył nasze usta w pocałunku. Poczułam jak lekko przygryza moją wargę, co mi się naprawdę podobało. Czułam, że dochodzę. Mój oddech stawał się coraz cięższy, a serce biło z niewyobrażalną prędkością. Nagle poczułam jak jego "maszyna" eksploduje we mnie. Padliśmy zmęczeni na łóżko. Wtuliłam się w jego tors próbując uspokoić oddech. Czułam się wspaniale, byłam spełniona.
H: Wow, to było... - mówił wciąż dysząc.
Ja: Tak, zdecydowanie.
Nie byliśmy w stanie już nic więcej powiedzieć. W mgnieniu oka usnęliśmy w objęciach.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak wrażenia? Tylko błagam, nie bijcie! Na prawdę się starłam z tym rozdziałem, dlatego tak długo go pisałam.
Słodkich snów :*
HeartAttack

niedziela, 16 grudnia 2012

Imagin z Niallem

Dla Agi z ukochanym blondynkiem, przez którą robię się coraz bardziej zboczona! :)
Ostrzegam +18. Zażalenie składać w komentarzach, bo szczerze to mój pierwszy taki imagin. 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
   Szłam dróżkami Londynu. Było jeszcze wcześnie, ale mimo to dookoła ulice tętniły życiem. Podążałam do domu mojego chłopaka Nialla, który właśnie tego dnia obchodził swoje urodziny. Miałam dla niego bardzo wyjątkowy prezent! Ale to niespodzianka!
   Mama blondynka, wpuściła mnie do środka, a sama udała się do pracy. Poszłam do jego pokoju, gdzie zobaczyłam smacznie śpiącego Horanka.
A: Och, jak on słodko wygląda! - westchnęłam dalej patrząc na Niallerka.
Usiadłam na brzegu łóżka i pochyliłam się nad nim. 
A: Dzień dobry kochanie - wyszeptałam mu do ucha, gładząc go ręką po policzku. 
N: Słońce, co ty tu robisz? - powiedział zaspanym głosem.
A: No jak to co!? Przyszłam świętować twoje urodziny! - powiedziałam z entuzjazmem.
N: Jesteś kochana, ale po co robić z tego wielkie halo...
A: Na przykład z tego powodu, że 18 urodziny ma się tylko raz!? - odparłam równie podekscytowana.
N: Już dobrze! Ale muszę jeszcze posprzątać w domu, bo moja mama jest w pracy i obiecałem, że to zrobię. Współczuje jej, ma naprawdę ciężko... - lekko posmutniał.
A: To jak? Bierzemy się za porządki, a jak skończymy będziemy mięli czas dla siebie... - posłałam zalotne spojrzenie - Ale najpierw kochaniutki pod prysznic! Rozumiemy się?
N: Ok, już idę - udał się do łazienki.
Zaczęłam ogarniać w jego pokoju. Posprzątałam stos brudnych naczyń, które zapewne były tylko z jego kolacji. Zawsze zastanawiało mnie gdzie on to mieści... Jak on to robi, że przy tym jest taki chudy?  Pościeliłam jeszcze łóżko i było już mniej więcej czysto. Niall właśnie w tym momencie wrócił do pokoju.
N: Ołł, jaka zmiana! Dziękuję, co ja bym bez ciebie zrobił?
A: Hmm, sama nie wiem kotku. - zbliżył się do mnie i namiętnie mnie pocałował. - To mi się podoba... Ale musimy iść sprzątać. - chwyciłam go za rękę i pociągnęłam za sobą do kuchni.
A: To co mamy jeszcze do zrobienia?
N: Odkurzanie, umycie naczyń i wstawienie prania.
A: To ty idź poodkurzać, a ja pozmywam naczynia. Ten kto szybciej skończy wstawi pranie. Pasuje?
N: Jasne, jesteś nie zastąpiona. - chciał mnie pocałować, lecz mu na to nie pozwoliłam. 
Ja: O nie, nie Nialluś! Najpierw sprzątanie!
Zabrałam się za mycie naczyń. Uwinęłam się z tym w niecałe półgodziny. Ruszyłam do łazienki, gdzie znajdowała się pralka. Tam natknęłam się na mojego chłopaka.
Ja: Widzę, że wyrobiliśmy się z naszymi zadaniami w tym samym czasie.
N: Tak, już tylko wstawimy pranie i jesteśmy wolni.
Wykonaliśmy ostatnią rzecz z listy i mogliśmy przejść do urodzinek.
Ja: A więc kochanie jeszcze raz wszystkiego najlepszego, a teraz czas na mój prezent.
Wyjęłam z kieszeni ładnie zapakowany podarunek. Podałam mu paczuszkę, otworzył ją i jego oczom ukazała się złota kostka do gitary.
Ja: Nie wiedziałam co mam ci kupić, mam nadzieję, że trafiłam.
N: Kotku, to wspaniały prezent, ale... - gwałtownie mu przerwałam.
Ja: Żadne ale! Ważne, że ci się podoba. - posłałam mu słodki uśmiech.
N: Jesteś naprawdę kochana! - mocno mnie do siebie przytulił.
Ja: To nie koniec, kotku...
N: Co masz na my... - przerwałam mu namiętnym pocałunkiem.
On go pogłębił, a ja w mgnieniu pozbyłam się jego bluzy. Nagle gwałtownie się ode mnie odsunął.
N: Jesteś pewna, że tego chcesz? Myślałem, że chcemy z tym poczekać...
Ja: Skarbie, jesteśmy ze sobą od dwóch lat... Kocham cię i uważam, że już wystarczająco długo na to czekaliśmy. - ponownie wpiłam się w jego usta.
Niall już się nie sprzeciwiał. Zaczął całować mnie po szyi, rękami wodził po moich plecach. Ja w mgnieniu oka pozbyłam się jego bluzki. Obdarzałam pocałunkami jego klatę, on w tym czasie pozbył się mojej koszuli i stanika. Chwilę napawał się widokiem mojego sporego biustu. Blondynek podniósł mnie wciąż całując, ja oplotłam nogi wokół jego pasa. Szybkim ruchem pozbyłam się jego spodni. Gdy zaczął całować mnie po piersiach, z podniecenia wtopiłam ręce w jego farbowane blond włoski. Po chwili byliśmy już nadzy. Niall posadził mnie na pralce i kontynuowaliśmy. Delikatnie we mnie wszedł. Lekko mnie to zabolało, ale nie dałam tego po sobie poznać, bo znając mojego boya, to by się strasznie przejął. Ależ on kochany! Jego ruchy stawały się coraz szybsze, z podniecenia zaczęłam wbijać paznokcie w jego plecy. Po chwili czułam, że dochodzę. Coraz trudniej było nam łapać oddech. Za moment ze mnie wyszedł, jego szczyt też nastał. Kilka minut się nie odzywaliśmy, próbowaliśmy ochłonąć. Horanek przerwał tą ciszę.
N: Jesteś boska. - mówił wciąż dysząc.
Ja: Nie, bo ty bardziej!
Niall wziął mnie na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Tam usnęliśmy w objęciach.
   Minęło już pięć lat, a ja wciąż jestem z tym kochanym idiotą. Nigdy nie żałowałam swojej decyzji. Dwa lata temu wzięliśmy ślub, a teraz oczekujemy narodzin małego Horanka.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, tak wiem. Beznadziejny... i do tego krótki.
Następnym razem spróbuję napisać coś lepszego ;)


czwartek, 6 grudnia 2012

Summer love cz. 14

   Ranek. Obudziła mnie czyjaś ręka na moim policzku. Otworzyłam delikatnie oczy i jeszcze na pół śpiąco zobaczyłam mojego Hazzę. Na początku myślałam, że mi się to śni, lecz po chwili zrozumiałam, że on na prawdę znajdował się w moim pokoju.
Ja: Harry, co ty tu robisz? Czyżbym zaspała?
H: Śpij, jeszcze wcześnie. Twoja ciocia po mnie zadzwoniła, musiała wcześniej wyjść i poprosiła mnie bym się tobą zajął. Dobra, koniec gadania, wracaj do spania. - położył się obok i przyciągnął mnie do siebie.
W jego objęciach ponownie odpłynęłam.
   Zadzwonił budzik. Była dokładnie 8 rano. Dźwięk dzwonka był tak intensywny i drażniący, że momentalnie wstałam by go wyłączyć. Spojrzałam na Harrego, ten spał jakby nigdy nic, nawet ten okropny hałas go nie ruszał. Zaczęłam go pomału wybudzać z tego twardego snu. Gdy go tylko dotknęłam, zaczął dziwnie bełkotać, zrozumiałam jedyne " Tak [t.i], wyjdę za ciebie". Dostałam napadu śmiechu, a on gwałtownie wstał i rzucił mi pytające spojrzenie.
Ja: Kochanie, gdybyś ty słyszał co właśnie powiedziałeś! Nie wiedziałam, że mam w planach oświadczyny! Chociaż zawsze uważałam, że to facet powinien spytać kobietę o rękę! - powiedziałam śmiejąc się, ledwo łapałam oddech.
H: O czym ty mówisz? - zrobił wielkie oczy.
Ja: Styles, nie wiem jakie fantazje kryją się w twojej głowie, ale tym mnie zaskoczyłeś, kotku!
H: Wyjaśnisz mi w końcu o co chodzi!?
Ja: Mówiłeś przez sen, że zgadzasz się za mnie wyjść! Och, to takie słodkie!
Harry puścił buraka, widać było, że jest mu naprawdę głupio.
Ja: Może na pocieszenie powiem ci tyle, że ty mi też często śnisz, tylko, że moje sny są hmm... Bardziej zboczone. - lekko się zawstydziłam wyznając mu to.
H: Omomom, może opowiesz mi o którymś? - zapytał z cwaniackim uśmieszkiem, śmiesznie poruszając brwiami.
Chwyciłam znajdującą się obok poduszkę i wycelowałam prosto w jego zacieszającą buźkę. Hahaha, trafiony, zatopiony!
Ja: Idę się wykąpać. - zakomunikowałam, po czym zniknęłam za drzwiami łazienki.
Spędziłam tam jakieś 15 minut, aż w końcu wróciłam do pokoju. Harrego tam nie było, więc zeszłam na dół. Nagle poczułam cudowny zapach. Weszłam do kuchni i zobaczyłam Stylesa smażącego naleśniki. Nałożył ostatniego na talerz i przyniósł całą stertę na stół.
H: Śniadanie gotowe skarbie!
Ja: Harry, jesteś kochany! - czule musnęłam jego wargi.
H: A do tego zrobiłem kakałko!
Ja: Uwielbiam je!
H: To jest nas dwoje!
Szybko pozbyliśmy się całej zawartości naczynia, popijając to czekoladowym napojem. W klinice zjawiliśmy się bardzo punktualnie.
Ja: Ciociu, jesteśmy! - ona długo nie kazała na siebie czekać.
C: Cieszę się, że już dotarliście. Mam dzisiaj 4 pacjentów. 2 koty... - Hazza gwałtownie jej przerwał.
H: Koty? Ja kocham koty! - powiedział z radością małego dziecka, które właśnie dostało lizaka.
Ja: Hahaha, mówiłam ci ciociu, że Harry tak się nimi jara.
C: Ja także je lubię, sama mam 2 w domu.
H: Gdzie? Nie widziałem ich... - powiedział zawiedziony.
Ja: One zazwyczaj biegają sobie po dworze.
C: Będę mieć także świnkę morską i chomika.
Ja: Świetnie - odparłam zadowolona, już nie mogłam się doczekać.
Pierwszy kot miał chore nerki, drugi zaś miał operacje, którą mięliśmy okazję zobaczyć. Styles zaczął płakać w trakcie jej trwania, tłumacząc się, że "Coś mu wpadło do oka". Słodkie jest w nim to, że jest taki wrażliwy, nie wiem dlaczego zawsze próbuje grać twardziela... Świnka morska miała wściekliznę, a chomik problemy z sercem. Muszę przyznać, że ciocia ma świetną pracę i wykonuje ją z ogromną pasją.
   Nadeszła godzina 14 , pożegnaliśmy się z ciotulą i pojechaliśmy na lotnisko. Za niecałe pól godziny byliśmy na miejscu. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Madzi.
Ja: Hej, gdzie jesteś?
M: Jeszcze nie wylądowaliśmy, ale będę za 2 minutki.
Ja: Jasne, my z Hazzą już na ciebie czekamy.
M: Miło słyszeć... A Zayn?
Ja: Spokojnie, Zayna poznasz jeszcze dzisiaj... Przecież wiem jak ci się podoba.
M: Jak można go nie kochać? Te boskie ciemno brązowe oczy, piękny uśmiech i ... - chciała mówić dalej, lecz jej przerwałam.
Ja: Madzia powrót do rzeczywistości! - wrzasnęłam do słuchawki.
M: Kończę, bo zaraz lądujemy. Do zobaczenia.
Ja: Nawet się nie żegnam. - i odłożyłam słuchawkę.
Hazzuś podszedł i przytulił mnie od tyłu.
H: To powiadasz, że twoja przyjaciółka leci na Zayna?
Ja: Leci to za mało powiedziane. Zawsze było tak, że ja się jarałam tobą, ona Zaynem, a Paula Liasiem. Taa... Dziwna z nas trójca. Nawet nie wiesz od jak dawna mi się podobasz... - zaczęłam się z nim namiętnie całować.
Nagle usłyszałam dobrze znany mi głos. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam uśmiechniętą od ucha do ucha Madzię, która mnie wołała. Podbiegłam do niej i mocna przytuliłam ją na powitanie.
Ja: Jak się cieszę, że tu jesteś!
M: Ja też, nie widziałyśmy się już 4 dni! To zdecydowanie za długo!
No tak, my z Paulą w trójkę zawsze trzymamy się razem, nie rozstajemy się nawet na kilka dni, chyba, że jest taka potrzeba. Złapałyśmy się za ręce i zaczęłyśmy skakać jak jakieś nawiedzone, równocześnie śpiewając "Good Time". To była piosenka, którą bardzo lubiłyśmy i która nigdy nam nie nudziła. Ludzie na lotnisku patrzyli na nas dziwnym wzrokiem, ale u nas to była norma. Ale cóż, krótko mówiąc wyjebane!
Ja: Dobra ogar! - powiedziałam zdecydowanie, zakańczając wygłupy.
Podeszłam do Harrego i złączyłam nasze dłonie.
Ja: A ten pan obok, to mój ukochany koteczek. - uśmiechnęłam się szeroko.
M: Miło cię poznać "koteczku"! - obie zaczęłyśmy chichotać.
H: Mi także miło. To gdzie teraz jedziemy?
Ja: A co proponujesz? - byłam ciekawa, co wymyśli.
H: Dom, przedstawimy Madzie chłopakom, z pewnością się polubią - puścił do mnie oczko.
Dobrze wiedziałam, co mu chodzi po głowie.
Ja: Myślę, że to dobry pomysł.
Pomogliśmy jej z bagażami i ruszyliśmy w drogę.
   W krótkim czasie znaleźliśmy się w posiadłości 1D. Chłopcy siedzieli w salonie i grali w Fifę na PS3. Znajdowali się tam wszyscy członkowie Boys Bandu, prócz Mulata.
Ja: Siema, poznajcie moją przyjaciółkę Madzie. Przyleciała dzisiaj z Polski.
Liam podszedł i grzecznie się przywitał.
Li: Przyjaciele [t.i] są moimi przyjaciółmi. Liam jestem.
M: Madzia - podali sobie ręce, następnie przywitali się z nią Louis i Niall.
Ja: A gdzie Zayn?
N: Ma randkę! - powiedział podekscytowany - z Perry!
Ja: Co to za Perry?
H: Perry Edwards...
Lo: Niall, a może teraz podzielisz się z resztą swoją nowiną?
Ja: O co chodzi? - spojrzałam na blondynka pytająco - Czy ja o czymś nie wiem?
N: Odważyłem się, zadzwoniłem do Demi. Byliśmy na randce i od dzisiaj oficjalnie jesteśmy parą... - jego twarz gwałtownie się rozpromieniła.
Ja: Horanku, gratulacje! Szczęścia życzę! - podeszłam i przytuliłam blondaska - Idę z Magdą na górę, chcemy porozmawiać w cztery oczy. I niech któryś spróbuje podsłuchiwać!
Chwyciłam ją za nadgarstek i pociągnęłam za sobą na kolejne piętro.
Ja: I co o nich sądzisz? Świetni są, prawda?
M: Tak - odparła bez emocji, wyraźnie zamyślona.
Ja: Oj Madzia... Przykro mi, przysięgam nic o tej randce nie wiedziałam.
M: Przecież ma prawo się z nią umawiać. Nawet się nie znamy.
Ja: Podoba mi się twój tok myślenia. Jestem dumna. - posłałam jej uroczy uśmiech, na co odpowiedziała śmiechem.
M: Właśnie, ustaliłam z wujkiem, że będę u nich na 18. Mamy mało czasu... Ale liczę, że jutro się spotkamy.
Ja: Spoko, odwieziemy cie. A na jutro też coś zaplanuje. Co masz ochotę teraz robić? - nagle w pokoju pojawił się Hazza.
H: [t.i], możemy porozmawiać?
Ja: Jasne, już idę. - wyszłam na sekundę z pomieszczenia.
H: Pamiętasz, obiecałaś, że spędzimy dzisiejszy wieczór razem... - zaczął niepewnie.
Ja: No tak i dotrzymam słowa.
H: A co byś powiedziała na zakupy? Znaczy, to teraz, bo na wieczór mam już plany, ale to niespodzianka! - uśmiechnął się słodko.
Ja: Pogadam z Madzią i za moment dam ci odpowiedź. A co do wieczora, to już nie mogę się doczekać. - przygryzłam dolną wargę.
H: Ja też, kotku.
Wróciłam z powrotem do mojej przyjaciółki.
Ja: Co byś powiedziała na mały shopping?
M: Na zakupowe szaleństwo zawsze mam ochotę!
Zeszliśmy na dół do salonu. Na kanapie siedział Zayn z Niallem. Podeszłam i przytuliłam Malika od tyłu.
Ja: I jak było? - zapytałam zaciekawiona.
Z: Tak sobie.
Od razu po tych słowach na twarzy Madzi pojawił się uśmiech.
Z: Perry to najwyraźniej tylko przyjaciółka, nic więcej.
Ja: To może na pocieszenie pojedziesz z nami do centrum handlowego? A tak zapomniałam ci przedstawić moją przyjaciółkę Madzię. - wskazałam na nią.
Z: Miło cię poznać. - podszedł i przytulił ją na powitanie, ona wyglądała jakby właśnie otworzyła "wrota niebios" - Ja jestem Zayn.
M: Mi także miło. - odpowiedziała nieśmiało.
Z: A tak , chętnie się z wami wybiorę. - pokazał szereg swoich bielutkich zębów.
Madzia stała jak wryta, ślepo się w niego wpatrując. Szturchnęłam ją w ramie, ale to nie pomogło. Harry podszedł do Zayna i wyszeptał mu coś do ucha, po czym wybuchli śmiechem. Styles co ty u licha mu powiedziałeś? Jeśli to co myślę, to już nie żyjesz!
Ja: Ekhem - chrząknęłam głośno - Kochanie, możemy pogadać na osobności?
Z: Uuu, babska kontrola. - zaczął się nabijać.
Skarciłam Mulata wzrokiem.
Z: [t.i] proszę nie zabijaj!
Taa... Moje oczy pod wpływem złości przerażały nawet najbardziej nieustraszonych.
H: O czym chcesz porozmawiać?
Ja: Co ty Zaynowi szeptałeś!?
H: A co ty taka ciekawska!?
Ja: Chcę wiedzieć... - powiedziałam stanowczo.
H: Uświadomiłem mu jeden fakt...
Ja: Jaki?
H: Że masz seksowny tyłek... - śmiesznie poruszył brwiami.
Ja: Aha~... Mam nadzieje, że mówisz prawdę, bo już się bałam, że coś o Magdzie palnąłeś...
H: Ooo, a w sumie mogłem mu powiedzieć, że na niego leci... - zaczął się ze mną drażnić.
Ja: Tylko byś spróbował!
H: Albo dasz buziaka, albo wszystko wyśpiewam....
Ja: Jaki szantaż!, ale zgodzę się na 1 opcję. - dałam mu soczystego całusa.
Wróciliśmy do reszty.
M: A tak właściwie jak się poznaliście? Bo znam tylko jakąś zmyśloną wersję z jednego czasopisma....
Opowiedziałam jej całą historię, uważnie mnie słuchała.
M: O boże! Jakie to romantyczne!
Ja: Nom! - chciałam pocałować Harrego, lecz przerwał nam głos Louisa schodzącego po schodach.
Lo: Nie! Błagam, nie przy mnie, bo jestem zazdrosny!
M: Hahaha, gejowskie porno z Larrym! - palnęła Madzia, a ja zwijałam się ze śmiechu.
Ja: Marzenie tysiąca nastolatek! To kiedy kręcimy? - ciągnęłam to dalej.
Z: Ty, no patrz jakie zboczone! - powiedział z szerokim uśmiechem.
Ja: Nawet nie wiesz jak bardzo!
M: Taa... My już jesteśmy totalnie popsute!
W końcu ruszyliśmy na upragniony shopping. Centrum było dosłownie wielkości całego mojego osiedla, które nie należało do najmniejszych. Trzeba by było chyba tygodnia, żeby obejść wszystkie sklepy. Pierwszy  z nich był pełen pięknych, balowych kreacji. Kolejny pełen dodatków, typu biżuteria i inne pierdółki, a jeszcze następny z butami i torebkami. Wydałam większość swoich oszczędności, ale było warto. Hazza cały czas proponował, że zapłaci, lecz nie potrafiłabym przyjąć od niego pieniędzy. Weszliśmy do ostatniego sklepu. Może tak, ja i Madzia weszłyśmy, bo chłopcy gdzieś zniknęli. Gdzie oni się podziali? Nie można ich spuścić z oka nawet na minutę! Po chwili jednak się zjawili z hamburgerami w rękach. Byliśmy mega głodni, więc pozbyliśmy się ich w ułamek sekundy.
Ja: Musimy odwieść Madzie... Trzeba będzie tu jeszcze kiedyś wpaść.
H: Na pewno tu jeszcze wrócimy.
Wpakowaliśmy zakupy do bagażnika i ruszyliśmy w kierunku domu wujka Magdaleny. Pożegnaliśmy się z nią i wróciliśmy do siedziby 1D.
N: I jak tam shopping?
Ja: Bardzo udany. - uśmiechnęłam się pokazując pełne torby.
Poszliśmy do sypialni Hazzy.
H: Mówiłem, że mam dla nas plany na dzisiejszy wieczór... - zaczął tajemniczo.
Ja: No tak.
H: Bądź gotowa na 19:30. Ubierz się elegancko. - posłał mi zalotny uśmiech i wyszedł z pokoju.
Ciekawe co on kombinuje? Już nie mogę się doczekać!


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Omomom, mam nadzieję, że się podobało. Mogę zapowiedzieć, że kolejna część będzie naprawdę romantyczna. Aaa, i znajdzie się tam scena 18+, specjalnie dla zboczonych :)
Przeczytałeś = Komentarz
HeartAttack

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Summer love cz. 13

   Chwycił mnie za rękę i wróciliśmy do auta.
Ja: Liam co ty tak zacieszasz? Coś nas ominęło?
Li: Paula zaczęła opowiadać mi o twoich wpadkach... Troszkę tego było. - oboje zaczęli się śmiać.
Posłałam jej karcące spojrzenie, byłam wściekła.
Ja: Jak wiele powiedziałaś? - wydukałam przez zaciśnięte zęby.
P: O wszystkich... praktycznie.
Ja: Zabiję cie! - powiedziałam głosem pełnym furii, na prawdę miałam ochotę ją zamordować.
Oj Paula, jak tylko wrócę do Polski to się policzymy mała!
Li: A pamiętasz lekcje historii? - wybuchł nieopanowanym śmiechem, z resztą moja przyjaciółka także.
P: A pamiętasz... - nawet nie skończyła, a już brechali się dalej.
To piękne, że rozumieją się bez słów, tylko dlaczego moim kosztem!?
Ja: No ej... - zrobiłam minę pobitego szczeniaka.
Li: Uwielbiam cie normalnie! - powiedział i następnie mnie przytulił.
Ja: Przynajmniej takie pocieszenie. - uśmiechnęłam się lekko.
Reszta trasy minęła nam nie miłosiernie szybko. Całą drogę wygłupialiśmy się i rozmawialiśmy z Paulą. Wow, jak ona się świetnie dogaduje z Paynem, zupełnie jakby byli przyjaciółmi od lat! Pożegnaliśmy się z nią, ponieważ byliśmy już na miejscu. 
Li: Paula to fajna dziewczyna, no i do tego ma piękne włosy... - lekko się zawstydził.
No tak, Paulina jest dumną posiadaczką pięknych, kasztanowych loków, jedynych w swoim rodzaju.
Ja: Tak to prawda. - odwróciłam się w stronę Harrego, który właśnie w tym momencie stał w kolejce do kasy - Hazza też ma boskie loczki. - uśmiechnęłam się do mojego boya i puściłam mu oczko.
On stał zdezorientowany, w sumie nie mógł słyszeć naszej rozmowy, bo staliśmy jakieś 10 metrów dalej. Podszedł do nas już z biletami w ręku.
H: Czemu tak się na mnie dziwnie spojrzałaś? 
Ja: Patrzyłam na twoje sexy loczki... - przygryzłam delikatnie dolną wargę, na co on odpowiedział uroczym uśmiechem.
Poszliśmy na pierwszą atrakcje. Był to ogromny Rollercoaster. Luknęłam na Harrego, jego mina mówiła coś w stylu "Help me! Zaraz umrę!". Zrobiło mi się go żal i chwyciłam go za rękę.
Ja: Harry, kochanie, jesteśmy tu, nie masz się czego bać. Z resztą wcale nie musimy na to iść...
H: Nie! Ja dam radę, spokojnie. - powiedział bardzo zdecydowanie.
Ja: Jak będziesz się bał, to możesz się do mnie przytulić...
H: Ale ja już się boję. - zrobił słodkie oczka, ja mu oczywiście uległam.
Wsiedliśmy do kolejki, Harry moc się we mnie wtulił, a Liam siedział obok i miał z niego polewkę. Wow, przejażdżka była nie z tej ziemi! I do tego trwała prawie 5 minut. Hazza mało się nie schawtował! Myślałam, że z niego nie wyrobię.
H: Nigdy więcej na to nie wsiądę! -  powiedział, biorąc głęboki oddech.
Ja: Moje biedne Hazziątko! - pocałowałam go w policzek.
H: Od razu lepiej!
Poszliśmy jeszcze na kilka innych karuzeli, w tym na tak zwaną "Złotą Wieże", kolejkę górską i wirujące huśtawki. Było po prosu ekstra! Ten dzień zapamiętam na długo!
Ja: To jak wracamy? Jest już późno, a muszę być na 23 u cioci...
Li: Jasne, a po za tym dzień zaliczam do bardzo udanych!
Liam cała drogę powrotną wypytywał o Paulę. Szczęściara! Za nim się obejrzałam znajdowaliśmy się już pod domem mojej ciotuli. Niestety musiałam się pożegnać z chłopcami. Najpierw podeszłam do Payna.
Ja: Do zobaczenia Liaś - przytuliłam go na pożegnanie.
Li: Dzięki za dzisiaj, jesteś świetna. - posłał mi słodki uśmiech.
Ja: Polecam się na przyszłość. - po tych słowach podeszłam do Hazzy.
Ja: Musimy się rozstać... - położył rękę na moim policzku i namiętnie wpił się w moje usta.
H: Będę tęsknił. - posmutniał.
Ja: Przecież widzimy się jutro, głuptasie!
H: Daa, dopiero jutro. 
Przytuliłam go jeszcze i odeszłam. Zapukałam do drzwi, oczywiście ciocia już na mnie czekała.
C: Ooo, jak punktualnie! 
Poszliśmy do salonu, gdzie usadowiłam się wygodnie na fotelu.
C: I jak było? Co porabialiście?
Opowiedziałam jej o wszystkim, co miało dzisiaj miejsce. Uważnie mnie słuchała. 
C: To widzę, że miałaś bardzo ciekawy dzień.
Ja: Tak, zdecydowanie. Ooo, przypomniałam sobie. Miałam się cioci spytać, do której jutro będziemy w klinice. Bo dowiedziałam się, że moja przyjaciółka Madzia przylatuje do Londynu i obiecałam, że ją z lotniska odbiorę.
C: Będę w pracy od 9 do 14, to wasz wybór ile będziecie chcieli zostać...
Ja: Idealnie, ona będzie na lotnisku o 15, akurat się uwiniemy. Chyba, że Hazza zobaczy kotki, wtedy łatwo go stamtąd zabrać nie będzie. - zachichotałyśmy obie - A tak, mam jeszcze jedno pytanko. Mogę jutro nocować u chłopaków? Oczywiście będę spała w gościnnym! - powiedziałam ze skrzyżowanymi palcami, przecież chciałam mieć mojego kochanego czuba cały czas przy sobie. 
No, ale nie mogłam tego powiedzieć cioci, chyba to oczywiste.
C: Sama nie wiem~ - trzymała mnie w niepewności. 
Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem.
C: Zapewne będę tego żałować, ale zgadzam się.
Ja: Och ciociu! Jesteś kochana! - rzuciłam się w jej ramiona.
C: A teraz idź spać, bo jutro nieprzytomna będziesz!
Ja: Jasne, już się zmywam. Dobranoc ciociu! 
Poszłam na górę do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i udałam się do łóżka. Otulona mięciutką kołderką zasnęłam.



------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj niestety taki krótki, ponieważ nie miałam czasu napisać więcej. 
Do następnego, Directionerki :)
HeartAttack