Strony



niedziela, 30 grudnia 2012

Summer love cz. 17

M: Idziemy na dół?
Ja: Jasne... - i poszłyśmy.
Tam o dziwo nie było chłopaków, lecz na szczęście zostawili wiadomość.
" Sorki dziewczyny, ale mieliśmy pilne wezwanie do studia. Będziemy jak najszybciej.
                                                                                                         Sexi Boys :* "
Ja: Madzia, zobacz jak się podpisali, normalnie padłam!
Podałam jej kartkę.
M: Ooo, spójrz! Z tyłu też jest coś napisane...
" Do zobaczenia kocie! Harry <3 "
M: O Boże, jak ja ci zazdroszczę takiego chłopaka! 
Ja: Oj kochana, na pewno sobie kogoś znajdziesz, to tylko kwestia czasu...
M: Tylko dlaczego muszę tak długo czekać?
Ja: Skąd wiesz, może miłość czai się tuż za drzwiami... - i właśnie w tym momencie do domu wparował Niall.
Obie wybuchłyśmy śmiechem, a Horanek patrzył się na nas zdezorientowany.
Ja: Tak szybko jesteście?
N: Nie, ale ja się wróciłem po kanapkę, bo głodny jestem.
Ja: Hahahah, norma. Chodź do kuchni to ci zrobię. Chyba, że chcesz coś innego... Może naleśniki.?
N: Chętnie bym zjadł, ale się spieszę. A kanapkę przecież mogę zjeść w aucie...
Ja: Jak chcesz...
Poszłam do kuchni i zrobiłam mu tego upragnionego sandwicha.
N: Wiesz, co? Ostatnio jesteś taką Mamusią One Direction - przytulił się do mnie -Moja kochana mamusia!
Stałam lekko w szoku, nie bardzo wiedziałam co powiedzieć.
N: Dobra ja lecę, dziękuję. - pocałował mnie w policzek.
Ja: Nie ma za co. - delikatnie się uśmiechnęłam.
Mamusia!? What the fuck!? 
Ja: Madzia, słyszałaś? I'm a mammy One Direction!
M: Słyszałam, w sumie jak tak każdemu kanapeczki robisz, to ja się wcale nie dziwię.
Ja: Dobra, skończmy ten głupi temat. Mam ochotę na ciasto... - głośno myślałam.
M: Upiecz coś, ja też chętnie zjem.
Ja: W takim razie idziemy do sklepu! Ciekawe gdzie mają klucze od domu?
M: Może tu - otworzyła szufladę w przed pokoju - Ooo, to chyba te.
Wyszłyśmy z domu i zaczęłyśmy szukać najbliższego sklepu. Nie trwało to długo, ponieważ okazało się, że obok jest spory market. Chodziłyśmy wąskimi dróżkami pomiędzy regałami. Nagle podbiegła do mnie jakaś dziewczyna, blondynka o niebieskich oczach.
D: Masz się odczepić od Harrego! Rozumiesz, dziwko!?
Moja przyjaciółka natychmiast stanęła w mojej obronie.
M: Ej, halo! Takie zachowanie jest nie na miejscu! Uspokój się proszę, bo inaczej pogadamy. - gwałtownie jej przerwałam.
Ja: Madzia, dziękuję, ale sama to załatwię.
D: Uuu, już się boję! Ale wiec, że jeżeli mnie nie posłuchasz, na groźbach się nie skończy!
Ja: Wiesz co, najzwyczajniej w świecie mi zazdrościsz! Bo Harry kocha mnie, a ciebie nawet nie zna! Boli cię to, że jest szczęśliwy!? Szczerze, to ja cie w ogóle nie rozumiem! Ja osobiście bym się cieszyła, gdyby mój idol miał przy sobie osobę, na której mu naprawdę zależy! Jak widać nie jesteś true directioners, bo inaczej byś tak nie postąpiła! - wygarnęłam jej, patrząc głęboko w jej kipiące od gniewu oczy.
D: O nie! Przegięłaś suko! Przy następnym spotkaniu nie będzie aż tak spokojnie! - wykrzyczała i zniknęła z pola widzenia. 
Po moich policzkach momentalnie zaczęły spływać łzy. Magda przytuliła mnie mocno do siebie i zaczęła pocieszać.
M: Nie przejmuj się nią. Powiedz o tym Harremu... - w tym momencie jej przerwałam.
Ja: Nie mogę mu powiedzieć! On dostał by szału, boje się, że zrobił by coś głupiego. Więc obiecaj, nie piśniesz ani słowa, rozumiesz?
M: Mogę o tym nie wspominać, ale uważam, że ty sama powinnaś mu to wyjawić.
Ja: Nie... Tak będzie lepiej. 
Przetarłam spuchniętą twarz od płaczu i poszłyśmy dalej skończyć zakupy. Z pełnymi torbami wróciłyśmy do posiadłości 1D. Zabrałam się za pieczenie. Cały czas przed oczami miałam tą blondynkę. Jej słowa chodziły po mojej głowie. Może faktycznie powinnam powiedzieć Hazzie o całym zajściu? Sama nie wiem, to takie trudne. To na pewno złamało by mu serce. Nie! Będę silna, muszę ukryć smutek, nie mogę dać po sobie poznać, co się stało. Akurat kiedy wyjęłam ciasta z piekarnika, do domu wrócili chłopcy.
N: Czy ja czuję ciasto!? Chłopaki, [t.i] znowu nam coś upiekła! - wszyscy nagle wbiegli do kuchni.
Ależ ten Niall pocieszny! Od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech, chwilowo zapomniałam o całej sytuacji z marketu. Horanek podszedł i pocałował mnie w policzek.
N: Nasza kochana mamusia! 
Ja: Och wzruszyłam się! Ale najpierw kolacja! Naleśniki!
Za moment reszta składu boysbandu stanęła w rządku i po kolei dawali buziaki. Na końcu stał Harry.
H: Ale chcę tu. - zrobił dzióbek i pokazał na usta.
Ja: Nie inaczej kochanie - dałam mu soczystego całusa - Dobra siadaj i jedz, na pewno jesteś głodny.
H: Chyba głodny pocałunków.
Zachichotałam cicho i pociągnęłam go za rękę do stołu. Chłopcy zjedli migiem wszystkie naleśniki i zabrali się za deser, który zniknął równie szybko. 
M: Wow, nie wiedziałam, że wy tyle jecie... - zrobiła wielkie oczy.
Ja: Tu trzeba robić 3 razy większą porcje niż w innej rodzinie.
Z: No tak, ale Niall zjada połowę, więc...
N: Czemu zawsze się mnie czepiacie? - założył ręce na piersi i siedział obrażony.
Ja: A ja właśnie to u ciebie lubię... - jego twarz się rozpromieniła - To jak, co teraz robimy?
H: Może kino? Co na to powiecie?
Z: Grają teraz Titanica w 3D.
Lo: Z wami zawsze, czopy!
Szybko z pomocą Hazzy ogarnęłam kuchnię i pojechaliśmy.




------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A jednak komentarze na prawdę motywują! 
Dziękuję anonimce, która przywróciła mi wenę. 
Ten rozdział dedykuję właśnie jej :)
HeartAttack 

2 komentarze:

  1. O dziękuję :* Rozdział świetny :* czekam na następny <3 omomom :* a tak w ogóle jestem Sandra, jak chcesz może podpisywać komentarze :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny dawaj 19 :D hue hue hue

    OdpowiedzUsuń