Strony



poniedziałek, 3 grudnia 2012

Summer love cz. 13

   Chwycił mnie za rękę i wróciliśmy do auta.
Ja: Liam co ty tak zacieszasz? Coś nas ominęło?
Li: Paula zaczęła opowiadać mi o twoich wpadkach... Troszkę tego było. - oboje zaczęli się śmiać.
Posłałam jej karcące spojrzenie, byłam wściekła.
Ja: Jak wiele powiedziałaś? - wydukałam przez zaciśnięte zęby.
P: O wszystkich... praktycznie.
Ja: Zabiję cie! - powiedziałam głosem pełnym furii, na prawdę miałam ochotę ją zamordować.
Oj Paula, jak tylko wrócę do Polski to się policzymy mała!
Li: A pamiętasz lekcje historii? - wybuchł nieopanowanym śmiechem, z resztą moja przyjaciółka także.
P: A pamiętasz... - nawet nie skończyła, a już brechali się dalej.
To piękne, że rozumieją się bez słów, tylko dlaczego moim kosztem!?
Ja: No ej... - zrobiłam minę pobitego szczeniaka.
Li: Uwielbiam cie normalnie! - powiedział i następnie mnie przytulił.
Ja: Przynajmniej takie pocieszenie. - uśmiechnęłam się lekko.
Reszta trasy minęła nam nie miłosiernie szybko. Całą drogę wygłupialiśmy się i rozmawialiśmy z Paulą. Wow, jak ona się świetnie dogaduje z Paynem, zupełnie jakby byli przyjaciółmi od lat! Pożegnaliśmy się z nią, ponieważ byliśmy już na miejscu. 
Li: Paula to fajna dziewczyna, no i do tego ma piękne włosy... - lekko się zawstydził.
No tak, Paulina jest dumną posiadaczką pięknych, kasztanowych loków, jedynych w swoim rodzaju.
Ja: Tak to prawda. - odwróciłam się w stronę Harrego, który właśnie w tym momencie stał w kolejce do kasy - Hazza też ma boskie loczki. - uśmiechnęłam się do mojego boya i puściłam mu oczko.
On stał zdezorientowany, w sumie nie mógł słyszeć naszej rozmowy, bo staliśmy jakieś 10 metrów dalej. Podszedł do nas już z biletami w ręku.
H: Czemu tak się na mnie dziwnie spojrzałaś? 
Ja: Patrzyłam na twoje sexy loczki... - przygryzłam delikatnie dolną wargę, na co on odpowiedział uroczym uśmiechem.
Poszliśmy na pierwszą atrakcje. Był to ogromny Rollercoaster. Luknęłam na Harrego, jego mina mówiła coś w stylu "Help me! Zaraz umrę!". Zrobiło mi się go żal i chwyciłam go za rękę.
Ja: Harry, kochanie, jesteśmy tu, nie masz się czego bać. Z resztą wcale nie musimy na to iść...
H: Nie! Ja dam radę, spokojnie. - powiedział bardzo zdecydowanie.
Ja: Jak będziesz się bał, to możesz się do mnie przytulić...
H: Ale ja już się boję. - zrobił słodkie oczka, ja mu oczywiście uległam.
Wsiedliśmy do kolejki, Harry moc się we mnie wtulił, a Liam siedział obok i miał z niego polewkę. Wow, przejażdżka była nie z tej ziemi! I do tego trwała prawie 5 minut. Hazza mało się nie schawtował! Myślałam, że z niego nie wyrobię.
H: Nigdy więcej na to nie wsiądę! -  powiedział, biorąc głęboki oddech.
Ja: Moje biedne Hazziątko! - pocałowałam go w policzek.
H: Od razu lepiej!
Poszliśmy jeszcze na kilka innych karuzeli, w tym na tak zwaną "Złotą Wieże", kolejkę górską i wirujące huśtawki. Było po prosu ekstra! Ten dzień zapamiętam na długo!
Ja: To jak wracamy? Jest już późno, a muszę być na 23 u cioci...
Li: Jasne, a po za tym dzień zaliczam do bardzo udanych!
Liam cała drogę powrotną wypytywał o Paulę. Szczęściara! Za nim się obejrzałam znajdowaliśmy się już pod domem mojej ciotuli. Niestety musiałam się pożegnać z chłopcami. Najpierw podeszłam do Payna.
Ja: Do zobaczenia Liaś - przytuliłam go na pożegnanie.
Li: Dzięki za dzisiaj, jesteś świetna. - posłał mi słodki uśmiech.
Ja: Polecam się na przyszłość. - po tych słowach podeszłam do Hazzy.
Ja: Musimy się rozstać... - położył rękę na moim policzku i namiętnie wpił się w moje usta.
H: Będę tęsknił. - posmutniał.
Ja: Przecież widzimy się jutro, głuptasie!
H: Daa, dopiero jutro. 
Przytuliłam go jeszcze i odeszłam. Zapukałam do drzwi, oczywiście ciocia już na mnie czekała.
C: Ooo, jak punktualnie! 
Poszliśmy do salonu, gdzie usadowiłam się wygodnie na fotelu.
C: I jak było? Co porabialiście?
Opowiedziałam jej o wszystkim, co miało dzisiaj miejsce. Uważnie mnie słuchała. 
C: To widzę, że miałaś bardzo ciekawy dzień.
Ja: Tak, zdecydowanie. Ooo, przypomniałam sobie. Miałam się cioci spytać, do której jutro będziemy w klinice. Bo dowiedziałam się, że moja przyjaciółka Madzia przylatuje do Londynu i obiecałam, że ją z lotniska odbiorę.
C: Będę w pracy od 9 do 14, to wasz wybór ile będziecie chcieli zostać...
Ja: Idealnie, ona będzie na lotnisku o 15, akurat się uwiniemy. Chyba, że Hazza zobaczy kotki, wtedy łatwo go stamtąd zabrać nie będzie. - zachichotałyśmy obie - A tak, mam jeszcze jedno pytanko. Mogę jutro nocować u chłopaków? Oczywiście będę spała w gościnnym! - powiedziałam ze skrzyżowanymi palcami, przecież chciałam mieć mojego kochanego czuba cały czas przy sobie. 
No, ale nie mogłam tego powiedzieć cioci, chyba to oczywiste.
C: Sama nie wiem~ - trzymała mnie w niepewności. 
Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem.
C: Zapewne będę tego żałować, ale zgadzam się.
Ja: Och ciociu! Jesteś kochana! - rzuciłam się w jej ramiona.
C: A teraz idź spać, bo jutro nieprzytomna będziesz!
Ja: Jasne, już się zmywam. Dobranoc ciociu! 
Poszłam na górę do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i udałam się do łóżka. Otulona mięciutką kołderką zasnęłam.



------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj niestety taki krótki, ponieważ nie miałam czasu napisać więcej. 
Do następnego, Directionerki :)
HeartAttack

2 komentarze: