Strony



wtorek, 18 grudnia 2012

Summer love cz. 15

Uwaga! W tej części scena 18+, czytasz na własne ryzyko! Zażalenie składać w komentarzach. Amen
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
   Ciekawe co on kombinuje? Już nie mogę się doczekać! Zrobiłam to, o co mnie poprosił. Na początek wzięłam szybki prysznic. Następnie ubrałam na siebie kolorową dopasowaną sukienkę, do tego czarne błyszczące baleriny. Lekko się umalowałam i prze prostowałam włosy. Spojrzałam na zegarek, była już 19:20. Chwyciłam do ręki czerwoną portmonetkę i wyszłam z pokoju. Harry czekał już na dole. Gdy mnie tylko zauważył, lekko otworzył usta z zachwytu, mierząc mnie wzrokiem pełnym pożądania. W jego oczach tańczyło stado iskierek. Podszedł bliżej, chwycił mnie za dłoń i cmoknął w usta.
H: Pięknie wyglądasz kochanie. Mogę panią prosić?
Ja: Oczywiście panie Styles. - pod rękę wyszliśmy przed dom.
Stała tam czarna limuzyna. To się chłopak postarał! Wsiedliśmy do niej i ruszyliśmy. Byłam ciekawa gdzie jedziemy, ale Harry powiedział, że to niespodzianka, więc byłam cierpliwa. Przez całą drogę wpatrywałam się w niego. Był ubrany w czarne rurki, siwą marynarkę i biały podkoszulek. Ale z niego ciacho!
H: Skarbie, jesteśmy na miejscu. - zakrył mi oczy opaską - Nie podglądaj! Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Harry delikatnie wyprowadził mnie z auta. Ściągnął przepaskę, a moim oczom ukazał się szyld ulubionej restauracji boysbandu.
Ja: Nandos!? W końcu tu jestem! Zawsze chciałam tu przyjść! Skąd wiedziałeś? - mówiłam podekscytowana.
H: Każda Directioners by chciała, więc pomyślałem...
Ja: Dobrze kombinujesz kotku, wiesz jak mi zaimponować. - cmoknęłam go w policzek.
Złapał mnie za rękę i wprowadził do lokalu.
H: Miałem zamówiony stolik na nazwisko Styles.
Layla, bo tak było na imię kelnerce, zaczęła szukać nazwiska na liście.
L: Mam, już państwa prowadzę.
Usiedliśmy przy stoliku.
H: Tu zawsze siedzę z chłopakami. Niall uwielbia tu przychodzić. To jak, na co masz ochotę? - otworzył menu i zaczął pokazywać mi swoje ulubione dania.
Zdecydowaliśmy się na wspólne danie, wybraliśmy półmisek krewetek, a do tego butelkę wina. Tak wiem, nie jestem pełnoletnia, ale po co mu miałam przypominać? Na deser on zamówił sernik, ja natomiast szarlotkę. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Zatopiłam się w jego pięknych zielonych oczach. Styles puścił mi oczko, odpowiedziałam tym samym, lecz zrobił to ponownie, ja także powtórzyłam tę czynność. Zaczęła się istna wojna na oczka.
Ja: Hahaha, to sobie znaleźliśmy zabawę!
H: Znam inne, dużo przyjemniejsze... - poruszył śmiesznie brwiami, na co ja wybuchłam śmiechem.
Ja: Kocham cię, ty mój zboczeńcu! - przybliżyłam się do Hazzy i czule go pocałowałam.
W tym, momencie kelnerka przyniosła nasze danie, wraz z winem.
Ja: Pierwszy raz spróbuje krewetki, wcześniej ich zapach w domu mnie odrzucał, ponieważ tata smażył je z czosnkiem. Ohyda!
H: Fuu! Nie znoszę czosnku!
Ja: Widzisz, to kolejna rzecz która nas łączy... - chciałam go pocałować, gdy nagle zaczęła dzwonić mi komórka .
To była moja mama, telefonowała pierwszy raz od mojego wyjazdu.
Ja: Halo?
Ma: Cześć kochanie, jak tam wycieczka?
Ja: Najlepsza ze wszystkich, dziękuję ci, że pozwoliłaś mi tu przylecieć!
Ma: Widziałam cię w gazecie, z jednym z tych twoich mężów... Czy ja o czymś nie wiem?
Ja: To długa historia, powiem tylko tyle, że ten lokowaty, Harry, to mój chłopak. - odrobinę bałam się jej reakcji - Siedzi na przeciwko i się głupkowato szczerzy, bo słyszy całą rozmowę.
Ma: W takim razie powiedz mu, że chcę go poznać...
Ja: Nie! - wykrzyczałam stanowczo do słuchawki.
Ma: Dlaczego nie?
Ja: Nie, zdecydowanie nie! Przynajmniej nie teraz. - w tym momencie przeniosłam wzrok na Harrego - Powiedz mojej ukochanej mamusi, że nie chcesz się na razie z nią spotkać... Proszę. - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
H: Oczywiście, że chętnie panią poznam. - próbowałam zabić go moimi przerażającymi oczami, on tylko zachichotał.
I z czego ryjesz Styles!?
Ja: Usilnie proszę, litości! Z resztą to nie jest rozmowa na telefon. Muszę kończyć, pa. - rozłączyłam się.
H: Bardzo miła jesteś dla swojej mamy. - powiedział sarkastycznie.
Ja: Po prostu nie chcę, żeby narobiła mi wstydu... To jedyne co potrafi robić na perfekt!
H: Z pewnością nie jest aż tak źle...
Ja: Czyżby? Z resztą sam się kiedyś przekonasz... - prychnęłam do niego.
H: Dobra wracajmy do krewetek.
Ja: Tak, to dobry pomysł.
Zabraliśmy się za jedzenie, popijając je winem. W mgnieniu oka półmisek stał się pusty.
Ja: Od dziś ubóstwiam krewetki!
H: A ja zacznę cię od dzisiaj nazywać "Moją małą kreweteczką"! - złączyliśmy nasze usta.
W mgnieniu oka podali deser. Karmiliśmy się z Harrym nawzajem ciastem. Było tak nieziemsko i romantycznie. Hazza po skończonym deserze wstał od stołu i kazał zamknąć mi oczy. Bez zbędnych dyskusji, posłusznie wykonałam polecenie. Poczułam jak składa pocałunek na mojej szyi, po czym nakłada coś na nią. Otworzyłam oczy i zobaczyłam piękny naszyjnik. Miałam jedną połowę serca, a mój ukochany drugą.
Ja: Skarbie, jest piękny, nie musiałeś...
H: Ale bardzo chciałem. A teraz słuchaj. Zawsze, gdy będziemy blisko siebie, zawieszka będzie się świecić na czerwono, lecz gdy daleko straci swój blask.
Ja: To już wiem, gdzie zniknęliście z Zaynem w centrum handlowym... Boże, nie wiem jak mam ci podziękować!
H: Nie musisz nic mówić, po prosu mnie pocałuj...
Ja: Z miłą chęcią, kotku - i wykonałam polecenie.
Czas szybko leciał, na dworze gwałtownie zrobiło się ciemno.
H: Zmywamy się stąd?
Ja: Tak... Chcę byśmy byli sami. - posłałam mu zalotny uśmiech.
Po kilku sekundach ponownie znaleźliśmy się w limuzynie.
H: Teraz zabiorę cię w moje sekretne miejsce, jeżdżę tam by rozmyślać. - wyjechaliśmy z parkingu.
   Droga tam nie była zbyt długa, tym bardziej, że cały czas wymienialiśmy pocałunkami. Trzeba było korzystać z prywatności, bo u Harrego nie zawsze mogliśmy sobie na wszystko pozwolić, tym bardziej w obecności Louisa, bo się za bardzo z Hazzą nakręcali. Wysiedliśmy z auta. Nie do końca wiedziałam gdzie jesteśmy, ponieważ było już strasznie ciemno. Zaczęliśmy schodzić po schodach, poczułam piasek pod stopami. Domyśliłam się, że jesteśmy na plaży. Ściągnęłam buty i dalej szłam na boso. W końcu Harry przystanął i rozłożył koc, na którym usiedliśmy.
H: Uwielbiam tu przychodzić, można się tu poczuć tak beztrosko, tym bardziej wieczorem.
Ja: Tak, rozumiem cię. Ja zawsze uciekałam do muzyki, a dla ciebie to miejsce jest odskocznią od rzeczywistości.
H: Jak ty mnie rozumiesz... - wziął mnie pod ramie - Cieszę się, że jesteś tu ze mną.
Lekko się do niego uśmiechnęłam. Po chwili przeniosłam się na jego kolana i zachłannie wpiłam w jego usta. Nasze języki toczyły zażartą bitwę. Położyłam się na niego i kontynuowałam. Z każdą chwilą całowaliśmy się z jeszcze większą namiętnością i pożądaniem. Ściągnęłam mu marynarkę. Harry zaczął całować mnie po szyi. Obrócił mnie tak, że to ja znalazłam się na dole. Swoimi pocałunkami zjeżdżał coraz niżej. Ręką wodził po moich pośladkach. Ja mocno trzymałam się jego pleców, dając ponieść się chwili. Gdy nagle ten piękny wątek, przerwał telefon. Styles odebrał go nawet nie patrząc kto to, przenosząc się na pozycję siedzącą.
H: Kimkolwiek jesteś przeszkadzasz! - powiedział przez zaciśnięte zęby do słuchawki.
Lo: Sorki, chciałem zapytać się jak tam randka... Ale skoro tak, to powodzenia. - i rozłączył się.
H: Przepraszam za ten telefon. - spojrzał mi głęboko w oczy, w których wyraźnie było widać smutek.
Ja: Nic się nie stało. - mocno się w niego wtuliłam.
Położyliśmy się i obserwowaliśmy gwiazdy, dzieląc się wrażeniami.
H: Wracamy?
Ja: Właśnie miałam to zaproponować.
Całą drogę powrotną siedzieliśmy bez słowa. Za kilkanaście minut byliśmy już na podjeździe. Otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Oczywiście przywitały nas głupkowate uśmieszki 3/5 z One Direction. Siedzieli w salonie, wszyscy prócz Liama.
Z: I jak było kochaniutcy?
Ja: Było bardzo miło, lecz ktoś uwielbia nam przeszkadzać. - wzrok skierowałam na Louisa.
Tommo tylko zachichotał  pod nosem. Chwyciłam Hazzę za rękę i pociągnęłam na górę. Gdy przechodziliśmy obok pokoju Liama, zauważyłam, że ma uchylone drzwi. Coś mnie korciło, żeby zajrzeć do środka. Li siedział z moim tabletem na łóżku i rozmawiał przez skype. A z kim? Z Paulą! Podeszłam do niego, był tak wpatrzony w ekran, że nawet mnie nie zauważył. Dosiadłam się do Payna.
Ja: Ekhem!- chrząknęłam, a on gwałtownie się wzdrygnął. - Przepraszam, nie chciałam cię wystraszyć. Siema Paula!
Li: Eee no bo ja... - przerwałam mu.
Ja: Spoko, możesz go używać kiedy tylko zechcesz,  nie ma sprawy. - uśmiechnęłam się do niego.
Li: Dzięki, jesteś świetna. - cmoknął mnie w policzek.
P: Ooo - wzruszyła się - Przytuliłabym was, ale nie mam jak! - zrobiła smutną minkę.
Ja: Dobra, ja lecę do Harrego, bo mu uciekłam. Powodzenia! - ulotniłam się z pokoju i poszłam do mojego chłopaka.
Ja: Jakie to słodkie, Paula i Daddy gadają sobie na wideo chacie!
H: Focham się na ciebie! - udawał obrażonego.
Ja: Skarbie... - podeszłam i przytuliłam się do niego - Kocham cię, wiesz?
H: I jak tu się na ciebie gniewać?
Ja: Nie mam pojęcia. - powiedziałam z satysfakcją - A teraz mamy cały wieczór dla siebie... Będziemy sami~ - jeździłam ręką po jego klacie.
H: Ommm, brzmi kusząco.
Ja: Ale muszę cię na moment zostawić... - zrobiłam smutne oczka - Muszę się iść wykąpać. Chyba, że~...
H: Chyba, że co? - oczy zaczęły mu błyszczeć, a na twarzy pojawił się łobuziarski uśmieszek.
Poszedł do mnie, nasze czoła się stykały.
Ja: Chyba, że pójdziesz ze mną... - przygryzłam dolną wargę - Ale w kąpielówkach, kotku!
H: No nie, popsułaś moje plany.
Zaczęłam się śmiać i szybkim krokiem poszłam do łazienki, ze strojem w ręku. Harry wszedł za mną.
Ja: Ej, ale ja się muszę najpierw przebrać!
H: A już myślałem, że się nie zorientujesz... - smutny wyszedł.
Boże, jak ja kocham tego idiotę! Szybko wbiłam się w kąpielówki i wpuściłam Stylesa. On już także był gotowy. Nalałam płyn do kąpieli i puściłam ciepłą wodę. On wszedł pierwszy i wygodnie się usadowił. Ja usiadłam na niego, opierając się o jego tors. Hazza objął mnie w talli i mocno do siebie przytulił.
Ja: Jak miło. - przycisnęłam jego dłonie jeszcze bardziej.
Harry odgarnął moje włosy na jeden bok i zaczął całować po szyi, jednocześnie wodząc palcami po moim brzuchu. To było takie przyjemne. Odwróciłam się do niego przodem i zaczęłam się z nim namiętnie całować. Nasz pocałunek był wspaniały, ale dawał niedosyt. Pragnęłam go, chciałam go poczuć całego, chciałam go mieć w sobie, tylko to się wtedy liczyło. Hazza znowu przeszedł na szyję i zjeżdżał coraz niżej. Z rozkoszy odchyliłam głowę do tyłu, jednocześnie zatapiając ręce w jego bujnych loczkach. Robiło się coraz bardziej gorąco, pożądanie rosło, a my traciliśmy nad sobą kontrolę. Harry, gdy zorientował się do czego to dąży, gwałtownie się ode mnie odsunął.
H: Stop! To zaszło za daleko! Przecież nie chcemy się spieszyć... - spojrzał na mnie tymi swoimi zielonymi oczami, w których było widoczne poczucie winy.
Ja: Ale oboje tego chcemy! Dlaczego mamy się powstrzymywać! - nie czekając na odpowiedź wpiłam się w jego wargi.
On ponownie się odsunął.
H: Ale jesteś pewna?
Ja: Tak, jestem. I proszę, nie przerywaj mi! - nasze usta po raz kolejny się złączyły, lecz jego odpowiedź również była taka sama.
Ja: Co znowu? - powiedziałam gniewnie.
H: Działasz pod wpływem emocji, zastanów się dobrze!
Ja: Kocham cię, i chce ciebie tu i teraz! - zatopiłam się w jego malinowych ustach, nie pozwalając mu już nic więcej powiedzieć.
Ręką jeździłam po jego seksownej, umięśnionej klacie. On w mgnieniu oka pozbył się mojej góry od stroju.
H: Ale ty masz figurę! - mówił pełen podziwu, na co ja tylko zachichotałam.
Dłuższą chwilę napawał się widokiem. Ach, ta natura zboczeńca! Ale i tak go kocham! Za moment jednak rzucił się na moją szyję i zjeżdżał pocałunkami, aż przystanął na piersiach. Pieścił je językiem, doprowadzając mnie do szaleństwa. Nagle wstał i wziął mnie na ręce.
Ja: Harry co ty robisz!? - zapytałam lekko zdezorientowana.
H: Idziemy do łóżka, tam będziemy kontynuować. - posłał mi seksowny uśmiech.
Doszliśmy do łoża. Położył mnie delikatnie, po czym w dosłownie ułamek sekundy znalazł się na mnie. Uwielbiał przejmować inicjatywę. Wpił się zachłannie w moje usta, potrzebował mnie tak samo jak ja jego. Moje ciało było całe rozpalone, myślałam, że zaraz eksploduje. Przybił moje ręce do łóżka, tak, że nie mogłam się ruszyć.
Ja: Harry ile jeszcze tej gry wstępnej?
H: A co źle ci?
Pokiwałam przecząco głową, a on kontynuował. Zaczęłam dobierać się do jego bokserek. Jego kolega już stał na baczność. Gdy go tylko dotknęłam, poczułam, jak duży jest jego rozmiar.
Ja: Jak on się tam w ogóle mieści!? - zrobiłam wielkie oczy ze zdziwienia - No Styles, masz się czym pochwalić!
H: Ma się to coś bejbe! - oboje wybuchliśmy śmiechem.
Od zawsze wiedziałam, że do siebie pasujemy. Oboje pobijaliśmy system w każdej sytuacji.
Ja: Dobra koniec, musimy coś skończyć, nieprawdaż?
H: Oj tak - przygryzł dolną wargę.
W tym momencie to ja chciałam być na górze. Obróciłam go i usiadłam na niego okrakiem. Pieściłam jego męskość przez bokserki, co go jeszcze bardziej podnieciło. Na jego twarzy pojawił się błogi wyraz, do tego ciche pojękiwanie. To jeszcze bardziej zmotywowało mnie do działania. Jedną ręką pieściłam jego członka, drugą zaś jego sutki, jednocześnie je całując. Po chwili jednak stwierdziłam, że jego bokserki są zbędne, więc szybkim ruchem się ich pozbyłam. Zaczęłam obdarowywać pocałunkami jego szyję, po czym znowu wróciłam do ukochanych sobie wcześniej ust. Nasz pocałunek był bardzo namiętny i jeszcze bardziej się pogłębiał. Nawet się nie zorientowałam, kiedy znalazł się na górze. Oderwałam się od jego warg i wyszeptałam mu do ucha "Zrób to wreszcie". Szybko pozbył się moich majtek i gwałtownie we mnie wszedł. Lekko syknęłam z bólu, oczywiście nie dając tego po sobie poznać, ale było mi na prawdę przyjemnie. Przyjemnie? To za mało powiedziane... Byłam w niebie! To takie wspaniałe uczucie mieć w sobie ukochaną osobę, to nie do opisania. Jego ruchy stawały się coraz szybsze, wchodził we mnie całą długością. Jego ręce błądziły po moich pośladkach i wewnętrznej części ud. Ja natomiast swoje osadziłam na jego plecach. Z podniecenia wbijałam paznokcie we wcześniej wymienione miejsce. Harry ponownie złączył nasze usta w pocałunku. Poczułam jak lekko przygryza moją wargę, co mi się naprawdę podobało. Czułam, że dochodzę. Mój oddech stawał się coraz cięższy, a serce biło z niewyobrażalną prędkością. Nagle poczułam jak jego "maszyna" eksploduje we mnie. Padliśmy zmęczeni na łóżko. Wtuliłam się w jego tors próbując uspokoić oddech. Czułam się wspaniale, byłam spełniona.
H: Wow, to było... - mówił wciąż dysząc.
Ja: Tak, zdecydowanie.
Nie byliśmy w stanie już nic więcej powiedzieć. W mgnieniu oka usnęliśmy w objęciach.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak wrażenia? Tylko błagam, nie bijcie! Na prawdę się starłam z tym rozdziałem, dlatego tak długo go pisałam.
Słodkich snów :*
HeartAttack

3 komentarze:

  1. To był super rozdziała :* Kocham twojego bloga pisz dalej czekam na 16 część <3 omomom :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, naprawdę piszesz bosko! Są śmieszne, romantyczne i zboczone! Ale serio jesteś świetna

    OdpowiedzUsuń