Strony



wtorek, 27 listopada 2012

Summer love cz. 10

   Wstałam około godziny 10. Hazza jeszcze spał, bełkocząc coś przez sen. Ależ on wygląda słodko, kiedy śpi!
Po cichutku wymknęłam się z pokoju i zeszłam na dół do kuchni, gdzie siedział Liam popijając kawę.
Li: Witaj, kochaniutka - podszedł i przytulił mnie na dzień dobry. - Jak się spało?
Ja: Cześć, Liaś. A dobrze... tylko od Harrego biło takie ciepło, że budziłam się kilka razy w nocy, bo było mi strasznie gorąco.
Li: Nie dziwie się - zachichotał pod nosem.
Usieliśmy przy stole i kontynuowaliśmy rozmowę.
Ja: Jakie masz plany na dziś?
Li: Jadę po Danielle na lotnisko, będzie druga dziewczyna w domu - zakomunikował z szerokim uśmiechem.
Ja: Z miłą chęcią ją poznam. Widzę, że bardzo się cieszysz z tego spotkania! Jak długo się nie widzieliście?
Li: Tak. To będą prawie 3 miesiące...
Nagle do kuchni wparował Harry.
Li: O, to chyba jakieś święto! Panie i panowie, Hazza wstał z łóżka przed 15! Cud nastał! - nabijał się.
H: Hahaha, bardzo śmieszne! Nie chcę marnować czasu na spanie! - powiedział oburzony.
Li: Od kiedy? - spytał z wyraźnym zdziwieniem.
H: Domyśl się! Chcę jak najwięcej czasu spędzić z [t.i].
Ja: Ooo, Harry, jakie to było miłe - pocałowałam go w policzek.
H: Warto było - stwierdził z szerokim uśmiechem. - A tak w ogóle, o czym rozmawialiście?
Li: O tym, że Danielle wraca dziś do Londynu.
H: [t.i], musisz ją poznać! To naprawdę świetna dziewczyna, z pewnością się polubicie.
Ja: Mam taką nadzieję - powiedziałam, delikatnie się uśmiechając. - Idę pod prysznic.
Żwawym krokiem ruszyłam na górę.      
   Po jakiś 15 minutach wyszłam z łazienki. Miałam na sobie to co wczoraj, ponieważ nie było to planowane nocowanie. W pokoju czekał na mnie Hazza.
Ja: Harry, kochanie, muszę jechać do domu po ciuchy... Po powrocie od razu zabieram się za pieczenie ciast!
H: Zaproponuję ci inną opcje.  Dam ci swoje dresy, upieczesz ciasta, a w trakcie, gdy będą się studzić, my pojedziemy do twojej cioci po ubrania.
Ja: Wow, Hazza, ty myślisz!
Zaczął udawać obrażonego i rzucił w moją stronę pogardliwe, nieco zranione spojrzenie.
Ja: Oj głupku, przecież żartowałam! - jego zachowanie nie uległo zmianie. - Co mam zrobić, byś się nie gniewał?
Na jego twarzy gwałtownie pojawił się łobuzerski uśmieszek. Dobrze wiedziałam, czego chciał.
Ja: Nie, Styles! Idź się wykąpać! -  zachichotałam.
Zaczął się zbliżać małymi kroczkami, jego mina i iskierki w oczach zdradzały jego plan.
Ja: Harry, chyba coś powiedziałam!
Uśmiechnął się jeszcze szerzej, równocześnie rzucając mnie na łożko.
H: Ćśś - położył mi palec na usta. - Nie opieraj mi się... - począł zachłannie mnie całować.
Zaczął od ust, a następnie zszedł na szyję. Po chwili przestał i spojrzał mi w oczy - ależ one piękne. Zszedł ze mnie, usiadł po turecku na łoże i uważnie się we mnie wpatrywał.
Ja: Ty uparciuchu! Zawsze musisz postawić na swoim!?
H: Jak bym naprawdę postawił na swoim... - szybko mu przerwałam.
Ja: Proszę, nie kończ! Wiem, co masz na myśli, zboczeńcu! - rzuciłam w niego poduszką, on tylko odpowiedział donośnym śmiechem.
H: Chodźmy już na dół zabrać się za te wypieki.
Ja: A moje dresy?
H: O kurde, zapomniałem. Już ci przynoszę - zniknął w garderobie.
Wyszedł z kolejną dziwną koszulką i krótkimi spodenkami.
Ja: Serio!? Widzę, że tym razem jest napisane "Hazza is mine, bitch!", a nie "I love you, Styles" - ciężko wypuściłam powietrze z ust. - Co ja z tobą mam...
H: No, a co myślałaś!? Muszą wiedzieć, że jestem twój! - posłał mi słodki, onieśmielający uśmiech.
Ja: Głupek i do tego zboczeniec! Oh my fucking God, żyję wśród idiotów!
H: Też cię kocham - cmoknął powietrze.
Oboje wybuchliśmy śmiechem. A no tak, muszę się wbić w dresy.
Ja: Hęę, możesz się na sekundę ulotnić, bo chcę się przebrać...
H: Wstydzisz się mnie!? Lol.
Ja: Nie...~ Skoro tak, to zostań, ale odwróć się i nie podglądaj!
H: Jak tak ci na tym zależy, to się poświęcę, ale wiedz, że to naprawdę trudne - jego udawany szloch rozniósł się po pokoju.
Ja: Nie rozczulaj się tak, tylko odwrót!
Posłusznie wykonał polecenie, przynajmniej tak mi się wydawało. Gdy już stałam w samej bieliźnie, on gwałtownie się odwrócił i zaczął mierzyć mnie wzrokiem.
H: Ulala, gdzie ty chowałaś to ciało? - zapytał, wyraźnie napalony i pełen podziwu mojej idealnej figury. Ja natomiast lekko się zarumieniłam.
Podszedł do mnie i opuszkami palców przejechał po moim ramieniu i delikatnie cmoknął w obojczyk.
Ja: Nigdy nie lubiłam mojego ciała... Kiedyś strasznie się katowałam, by utrzymać idealną wagę.
H: W ogóle nie rozumiem twoich kompleksów. Masz piękne ciało, niejedna dziewczyna by ci go pozazdrościła...
Ja: Serio tak sądzisz? - spojrzałam w jego zielone tęczówki.
H: Ja to wiem, kochanie - złożył czuły pocałunek na moich ustach. - Dla mnie zawsze będziesz perfekcyjna.
Wtuliłam się mocno w mojego skarba. Staliśmy tak dłuższy czas, aż w końcu stwierdziłam, że muszę wrócić do ubierania się.
H: Ooo, już koniec tych nieziemskich widoków? - rozczarował się.
Ja: A co myślałeś, że będę tak sterczeć cały dzień?
H: Liczyłem na to - przygryzł dolną wargę.
Ja: Nadzieja matką głupich - prychnęłam.
H: Aleś ty wredna!
Ja: Wiem, to u [t.n] rodzinne!
Zeszliśmy na dół. Rozejrzałam się po kuchni i, tak jak poprzednio, zastaliśmy tylko Liama.
Ja: Chłopcy jeszcze śpią?
Li: Tutaj to norma.
Ja: Na pewno obudzi ich zapach ciasta!
Li: Nialla za pewnością - wybuchliśmy śmiechem.
Ja: W takim razie zabieram się do pracy.
Przyszykowałam produkty. Zmieszałam wszystkie składniki i gotowe masy wlałam na blachy i wstawiłam do piekarnika. Miałam teraz trochę wolnego czasu, więc wróciłam do Harrego i Liama.
H: Wow, szybka jesteś!
Ja: Jeszcze nie skończyłam...
H: Co nie zmienia faktu, że szybka jesteś!
Lol, ogarniacie tego człowieka?, bo ja nie bardzo...
Ja: Dobra, niech ci będzie.
Nagle do kuchni wparował Niall.
N: Czy ja czuje ciasto!? - spytał niemal krzycząc, zaciągając się przy tym zapachem.
Nasza 3 zaczęła się brechać; powód był oczywisty.
N: Co was tak bawi!? - teraz był zdezorientowany.
Ja: Nic, nic. A na ciasto musisz jeszcze chwilę poczekać.
N: No, ale jak długo jeszcze człowiek ma czekać?
Ja: Tak mniej więcej godzinę...
N: W takim razie wracam za 60 minut.
Hahahaha, cały Horanek.
Ja: Dobranoc, Nialluś! - wykrzyczałam, gdy wychodził z pomieszczenia.
H: Ej, do mnie nie mówisz zdrobniale! Mogłabyś czasem powiedzieć: "Mój kochniutki Harrusiu!".
Ja: Słyszysz jak to twoje Harruś brzmi! Zresztą zdarzyło mi się powiedzieć Hazzuś!
H: Ale mogłabyś tak mówić częściej, [t.i.z.]. A poza tym Harruś bardzo stylowo!
Ja: Oczywiście, tak samo jak [t.i.z.]!
Zaczął udawać wielce oburzonego. Ciągle tak robi i myśli, że będę go pocieszać! Pff! Nie ma tak dobrze!
Ja: Zazdrośnik!
Hazza podszedł do mnie i pocałował w czoło.
H: Pewnie, że jestem zazdrosny! Dziwisz mi się?
Ja: No raczej, że jesteś! Przecież jestem taka seksiasta! - ponętnie zarzuciłam włosami, na co zareagowali śmiechem.
H: Mała, obserwuje cię! - wskazał to raz na mnie, to raz na siebie dwoma palcami prawej ręki.Jego "I see you" było fatalne. Fatalne i słodkie zarazem.
Ja: Co ty masz z tym "mała"? Nie lubię jak mnie tak nazywasz!
H: To polub!
Ja: Hahaha, nie! - powiedziałam ironicznie.
Usłyszałam dźwięk dzwonka, co oznaczało, że wypieki są gotowe. Podeszłam i wyjęłam ciasta z piekarnika. Chłopcy chyba także usłyszeli dzwonek, bo zaczęli się schodzić na dół.
N: Minęła godzina... Gotowe?
Ja: Tak, ale może tak najpierw śniadanie?
N: Ok, ale zaraz po nim ciasto!
Payne usmażył naleśniki. Och, Daddy, co by ci wariaci bez ciebie zrobili?
N: To jak, możemy już ciasto?
Ja: Jasne, już przynoszę.
H: Pomogę ci.
Poszliśmy po blachy. Tym razem wyszły mi wyjątkowo dobre a chłopcy pozbyli się ich w dosłownie kilka minut.
Lo: Jezu, ubóstwiam twoje ciasta! Są nawet lepsze od marchewek! Zostawiłem kawałek dla Kevina.
Z: Nom, trzeba przyznać, po prostu nie z tej ziemi... Gołębie lubią ciasto!? - zrobił minę w stylu WTF.
Lo: Kevin jest wyjątkiem, bo wiesz, on jest taki Louiskowy.
Achaaa... Nie kumam, ale nie będę wnikać.
N: Wyjdź za mnie, będziesz mi codziennie piekła!
Harry poderwał się z krzesła i przyciągnął moją głowę do swojej piersi.
H: She's mine! - oznajmił, szyderczo się śmiejąc.
Czasami Styles mnie przeraża! Wstałam od stołu i zaczęłam zbierać naczynia, po czym włożyłam je do zmywarki. Jestem wykończona, a przecież to dopiero ranek.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, za to co tu było wcześniej napisane, ale moja przyjaciółka uwielbia mi robić na złość.
A wiec powiem krótko. Wow, szczerze mówiąc nie spodziewałam się takiego zainteresowania, naprawdę jestem pod wrażeniem. Cieszę się, że to co piszę wam się podoba i postaram się dodawać nowe części jak najszybciej, ale uwierzcie to nie jest zbyt łatwe przy tylu zajęciach pozalekcyjnych.
Kolejną część postaram się dodać w czwartek lub piątek :)
Jednokierunkowych <3
HeartAttack

4 komentarze:

  1. Super :D Pisz dalej :D omomomom <3 Nie moge się już doczekać co bd dalej :D Kocham Cię <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne . Czkeam na nastepna . A przy okazji zapraszam do mnie :http://imaginyone-direction.blogspot.com/ <3

    OdpowiedzUsuń