Strony



środa, 21 listopada 2012

Summer love cz.7

Otworzył drzwi wejściowe i wpuścił mnie do środka. Chłopcy, tak jak przed moim wyjściem - znaczy moim i Hazzy - siedzieli na kanapie. Nawet mr. Carrot już tam był. Wszyscy wpatrywali się w nas z łobuzerskimi uśmieszkami na gębie. Gdy do nich podchodziliśmy, by dołączyć do leniuchowania, Louis rzucił Hazzie spojrzenie mówiące: "Dobrze, stary!", co przyprawiło mnie o delikatne rumieńce.
Lo: Słyszeliście chłopcy, wiecie, że mamy fajny płot, w Polsce takich nie ma - zaczął się nabijać.
Posłałam mu spojrzenie w stylu: "I'll kill you!".
Ja: Louis, sprawdź czy cię nie ma w kuchni...! - wszyscy zaczęli się śmiać, oczywiście za wyjątkiem Tomlinsona.
Niall aż tak bardzo, że mało z sofy nie spadł. Przybiłam triumfalną piątkę z 4/5 z One Direction, zadowolona z wygranej.
N: O stary, ale cię zgasiła!
Li: Dobra, już dość tych dogryzek! Śpiewamy!
H: Zmieniłem zdanie, może jednak "What Makes You Beautiful" ?
Wszyscy spojrzeli na niego zdezorientowani, ale cóż, człowiek zmiennym jest...
Z: Spoko, niech będzie - reszta boysbandu także przytaknęła.
Chwyciłam za gitarę i zaczęłam grać. Liam zaczął swoją solówką. Harry perfidnie mierzył mnie wzrokiem, co było naprawdę stresujące. Zaraz po nim Styles zaczął swoją. Przy wykonywaniu jej patrzył mi głęboko w oczy. W końcu doszło do refrenu, którego wszyscy zaczęliśmy chórem. Byłam w siódmym niebie. Tak się wczułam, że dopiero pod koniec przyśpiewu zorientowałam się, że tylko ja śpiewam. O Boże, oni mnie słyszeli! Kolejna rzecz, z której będą mieli polewkę! Ale masakra!
Ja: Ej, dlaczego mi to robicie!? Przecież prosiłam was... - spuściłam głowę obrażona. - Powiedziałam, że nie umiem śpiewać! To było złośliwe!
Li: Przepraszamy, byliśmy ciekawi... Zresztą wpadłaś w taki trans, że myśleliśmy, że nawet się nie zorientujesz... - poklepał mnie po ramieniu.
Wszyscy: Przepraszamy...
Z: Przyjemnie się ciebie słuchało - puścił do mnie oczko.
H: Masz naprawdę dobry głos, nie wiem dlaczego się tak peszysz.
Ja: Mam po prostu złe wspomnienia z dzieciństwa, właśnie z tym związane...  Ale już zakończmy ten temat.
Chociaż byłam naprawdę zła, nie potrafiłam się na nich długo gniewać, tym bardziej, że patrzyli się na mnie oczami kota ze Shreka. Och, co ja z nimi mam...
Ja: Oj, już dobrze, jest OK. A no właśnie, zapomniałam wam powiedzieć, że jednak mogę zostać na noc! Już nie mogę się doczekać! Lecz jest mały problem... Nie mam piżamy.
H: A może dam ci swoje dresy? Mogą być trochę za duże... - nie dałam mu skończyć.
Ja: Będą ok - posłałam mu zalotny uśmiech, który po chwili odwzajemnił. - Chłopaki, o czymś zapomnieliśmy... Mieliśmy jechać po te produkty na ciasto! Jest już 20, ciekawe czy coś jeszcze jest otwarte? - myślałam głośno.
H: Tesco jest całą dobę, ubieraj kurtkę, ja cię zawiozę - po tych słowach zaczął po szafkach szukać kluczy.
Lo: Widzę, że dzieciaczki chcą zostać same... - zaczął śmiesznie poruszać brwiami. - Wiecie, co mam na myśli, prawda?
H: Hę, Louis, możemy pogadać na osobności? - chwycił go za nadgarstek i zaciągnął do kuchni.
Byli tam jakieś 10 minut, po czym wrócili do nas uśmiechnięci od ucha do ucha. Och, Styles, razisz zajebistością, kochanie. [t.i], wracamy na ziemię!
Ja: To jak, jedziemy? - zapytałam zniecierpliwiona.
H: No dobra, chodźmy do garażu.
I tak jak było mówione, poszliśmy. Stało tam 5 samochodów plus limuzyna. Wow, trzeba przyznać, takich fur nigdy na oczy nie widziałam... Otworzył drzwi do jednego z nich.
H: Zapraszam panią - ruchem ręki wskazał na otwarte drzwi, szarmancko się uśmiechając.
Ja: Och, dziękuję ci Harry, ale z ciebie dżentelmen - zaczęłam udawać damę, co go rozbawiło.
Styles przekręcił klucz w stacyjce i wyruszyliśmy.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziękuje, że mam chociaż kilka stałych czytelniczek. :)
Ten rozdział dedykuje wam, kochaniutkie.
HeartAttack

2 komentarze: