Strony



poniedziałek, 19 listopada 2012

Summer love cz.6

Wstałam i szybkim krokiem wyszłam przed dom, by móc w spokoju wykonać telefon. Za mną podążył Harry.
H: Będę cię pilnował przed fankami, one zawsze się gdzieś tu kręcą - na jego ustach pojawił się uroczy uśmiech, w który zapatrzyłam się tak mocno, że ledwo kontaktowałam ze światem.
Tak, czułam słabość do Hazzy odkąd tylko pamiętam. Miałam bzika na punkcie jego pięknych, zielonych oczu, jego dołeczków w czasie uśmiechu, które przyprawiały mnie o przyjemne dreszcze. Kochałam jego bujne loczki. Zawsze marzyłam o tym, by zatopić w nich palce. Dosłownie mówiąc, przy nim miękną mi kolana.
Ja: Ale on piękny... - powiedziałam cicho, wyraźnie rozmarzona, lecz na tyle głośno, żeby to usłyszał. - Yyy, znaczy, ale piękny widok, tego... - zawstydziłam się, ale miałam nadzieję, że nie zorientował się, o co tak naprawdę mi chodziło.
H: Płot? - zapytał, chichocząc pod nosem.
Ja: Tak, bo wiesz, w Polsce takich nie ma.
No świetnie! Ale palnęłam! W Polsce takich nie ma, ja pierdzielę! Głupia ja!
H: Ahaaa!
Brawo [t.i], ty to potrafisz zrobić z siebie idiotkę!
Ja: A, tak... Miałam zadzwonić do cioci - chwyciłam za komórkę i wykręciłam numer.
Po jednym, krótkim sygnale odebrała.
Ja: Cześć, ciociu, dzwonię, bo jest taka sprawa: mogłabym dzisiaj nocować u chłopaków? Wiem, że to dziwacznie brzmi i pewnie mi nie pozwolisz, ale tak świetnie się bawię, że... - ciotula gwałtownie mi przerwała.
C: To gdzie teraz jesteś? - w jej głosie można było wyczuć nutkę zdziwienia.
Ja: U nich w domu. Już ci tłumaczę - była mała zmiana planów, zamiast do Milkshake City przyjechaliśmy do nich. Siedzieliśmy w salonie zajadając się przekąskami i długo rozmawiając.
C: A ten Niall to twój chłopak? Jeśli nie, to jest tam jakiś przystojniak? Może i dla mnie się jakiś znajdzie... - zachichotała dźwięcznie.
Ja: Ciociu! - zaczęłam się śmiać. - Harry stoi obok! Jeśli przyznam, że to są przystojniacy, to będzie miał satysfakcję - zerknęłam w jego stronę i zobaczyłam głupio szczerzącego się Hazzę. - Jejku, mówiłam, już się szczerzy! Wracając do tematu, to jaka jest decyzja? Proszę, ciociu! - poprosiłam błagalnym tonem.
C: Dobrze, już dobrze. Możesz, tylko nic nie mów mamie, bo chyba by mnie zabiła!
Ja: Naprawdę!? Nawet nie wiesz jaka jesteś kochana!
C: Och, wiem o tym - hahaha, skromność w naszej rodzinie to rzadka cecha. - Ale masz być grzeczna!
Ja: Hahaha, okay, na pewno będę.
C: Ja muszę kończyć. Baw się dobrze. Pa, kochanie.
Ja: Papatki - powiedziałam najmilej, jak tylko potrafiłam.
O ja pierdolę, kurwa jego mać! Ale się jaram! Już nie mogę się doczekać!
H: Czyli jednak! Po twojej minie wnioskuję, że możesz!
Ja: Mogę, mogę - wykrzykując to, zaczęłam skakać ze szczęścia.
Chwilę później zaczęłam odwalać tzw. taniec deszczu, co wyglądało naprawdę komicznie. Podskokami wróciłam do Hazzy i z nadmiernego przypływu endorfiny we krwi rzuciłam mu się w ramiona.
Ja: Przepraszam - odsunęłam się gwałtownie, gdy tylko dotarło do mnie, co wyczyniam. - To tak z radości - moja twarz przybrała barwę dojrzałego pomidora.
H: To było całkiem miłe - on także się zarumienił.
Nagle usłyszałam głos, nawołujący do nas z góry. To był Louis, który stał na balkonie.
Lo: Co tak gruchacie gołąbeczki? Od razu było widać, że czujecie do siebie miętę, nie musicie się przed nami ukrywać... - powiedział z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy.
Oczywiście ja i Harry ponownie spaliliśmy buraka. Nastała niezręczna cisza, którą postanowiłam zakończyć.
Ja: O nie, nie, to nie tak jak myślisz, my tylko... - zaczęłam się nerwowo tłumaczyć. Sama nie wiedziałam, co wygaduję.
H: Louis, nie wtrącaj się, proszę - przerwał mi Styles, posyłając mu gniewne spojrzenie.
Lo: Dobra, dobra, już sobie idę. Ale przed mr. Tommo nic się nie ukryje! - po tych słowach zniknął w budynku.
H: Ach, ten Tomlinson i jego bujna wyobraźnia!
Ja: No tak, to przecież była tylko chwila słabości... Znaczy nie! Tego, to był przypadek... - nie dał mi skończyć, uciszając mnie w bardzo przyjemny sposób - bardzo czułym pocałunkiem!
To było takie romantyczne. Myślałam, że zaraz zemdleję z wrażenia. To takie wspaniałe uczucie... Całując innych chłopaków nie czułam się aż tak dobrze, jak czuję się przy nim. Miałam tak zwane motylki w brzuchu, a przez moje ciało przechodziło stado błogich dreszczy. Ale niestety ta piękna chwila nie trwała długo, ponieważ pewna osoba musiała ją przerwać.
Lo: I co? Że niby nic nie ma? Mówiłem, Wielki Tommo wie najlepiej! - jak szybko się pojawił, tak szybko znów zniknął.
H: Może wejdziemy? - zapytał nieśmiało.
Ja: Jasne...
Otworzył drzwi wejściowe i wpuścił mnie do środka.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Widzę, że chyba się o te komentarze nie doproszę -.-
Chce po prosu wiedzieć, czy wam się to podoba i, czy powinnam może coś zmienić... Liczę się z waszą opinią i z czystym sercem przyjmę ewentualną krytykę.
Do następnego :)
HeartAttack

4 komentarze:

  1. Oczywiście, że tak dziewczyno! Pisz szybko dalej:O

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisz dalej !!! To jest super!!! Nie mogę się doczekać następnego !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. No Martyna to jest zajebiste ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Spencer Horan23 lipca 2013 11:14

    OMG to jest BOSKIE!!!!

    OdpowiedzUsuń