Strony



piątek, 30 listopada 2012

Summer love cz. 11

Czasami Styles mnie przerażał! Wstałam od stołu i zaczęłam zbierać naczynia, po czym włożyłam je do zmywarki.
Ja: To jak, zawieziesz mnie teraz do cioci?
H: Ok, już jedziemy.
Wsiedliśmy do auta i po jakiś 10 minutach byliśmy już pod domem ciotuli.
H: Wejść z tobą czy sama pójdziesz?
Ja: Przecież nie będziesz czekać w samochodzie... Nie bój się, moja ciocia cię nie zje.
H: Tego nigdy nie można być pewnym. Tym bardziej, że nie wie o tym, że jesteśmy parą.
Ja: Ciocia jest spoko, może się zdziwić i być odrobinę zła, że spałam u chłopaka i praktycznie z... Harry, ale spokojnie.
H: Ty to umiesz pocieszać ludzi - stwierdził sarkastycznie.
Ja: Oj nie przesadzaj, chodź!
Wysiedliśmy i skierowaliśmy się do jej posiadłości. Chwyciłam Hazzę za rękę.
Ja: Będzie dobrze - posłałam mu promienny uśmiech.
Zadzwoniłam do drzwi, które po chwili otworzyła.
Ja: Witaj, ciociu - pocałowałam ją w policzek. - To jest Harry.
H: Dzień dobry  - przywitał się nieśmiale.
Ciocia kątem oka zauważyła, że trzymamy się za ręce. Nie chciałam tego przed nią ukrywać, wolałam, żeby dowiedziała się tego ode mnie, a nie od mediów.
C: Miło cię poznać, chłopcze. Wejdźcie do środka.
Posłusznie wykonaliśmy polecenie.
C: Harry, rozgość się, ja porwę na chwilkę [t.i] do kuchni.
O nie, teraz mi się dostanie. Ciocia zawsze udaje zluzowaną, ale jeśli chodzi o chłopców, jest naprawdę bardzo ostrożna i podejrzliwa.
C: Nie mówiłaś, że masz chłopaka?! - wyrzuciła z siebie głosem pełnym pretensji.
Ja: Przepraszam, że nic ci o nim nie wspomniałam... Zresztą nie było okazji. Poznałam go wczoraj, to kolega Nialla, od razu się w nim zakochałam... - Myślałam, że zaraz się popłaczę.
Rozumiem, to dziwne, ale jak miałam jej to inaczej wytłumaczyć? Kocham go, kocham i nic tego nie zmieni.
C: [t.i], dziecko. Nie mam nic przeciwko twojemu związkowi z Harrym, po prostu... Ile on ma lat?
Ja: 18.
C: Pragnę twojego szczęścia, więc proszę, nie daj się zranić.
Ja: Och, ciociu - westchnęłam, kiedy mnie przytuliła. - Ufam mu i obiecuję, nie dam się skrzywdzić.
C: Dobrze. Skoro ty mu ufasz, to ja też spróbuję.
Ja: Jesteś kochana.
Po tej niedługiej, choć pełnej uczuć konwersacji ulotniłam się z kuchni i udałam się do salonu.
Ja: Idę na górę po rzeczy - zakomunikowałam.
H: Mogę iść z tobą?
Ja: Jasne, głuptasie! - weszliśmy po schodach na kolejne piętro. Po wejściu do pokoju zamknęłam drzwi.
H: Mów co twoja ciocia o mnie sądzi, bo się strasznie stresuję...
Nigdy nie widziałam Harrego w takim stanie. Był blady, a ręce niemiłosiernie mu się trzęsły. Czyżby naprawdę się tym aż tak przejął? Zaczynam się o niego martwić.
Ja: Kochanie, wszystko w porządku? - zapytałam troskliwie.
H: Jasne, mów - uciął krótko.
Ja: Ok~! Martwi się o to, że jesteś starszy, masz większe doświadczenie i możesz mnie zranić.
Hazza podszedł do mnie i przytulił mocno do siebie. Bijące od niego ciepło dawało mi poczucie bezpieczeństwa.
H: Przecież wiesz, że bym czegoś takiego nigdy nie zrobił, bo cię kochałem, kocham i zawsze będę kochać - mówiąc to, spoglądał mi głęboko w oczy.
Łzy szczęścia zaczęły spływać po moich policzkach. Jaką ja jestem cholerną szczęściarą, że go mam! Chwyciłam jego dłoń i przyciągnęłam do mojej piersi.
Ja: Słyszysz? Bije tylko i wyłącznie dla ciebie - po tych słowach on także zmiękł.
Przetarłam delikatnie jego mokrą od płaczu twarz, posyłając mu delikatny uśmiech.
H: Nawet nie wiesz ile te słowa dla mnie znaczą - czule mnie pocałował.
Dobra [t.i], koniec tego rozczulania się, czas się w końcu ogarnąć. Podeszłam do szafy w poszukiwaniu ubrań. Harry uważnie mi się przyglądał.
Ja: Skarbie, co mam na siebie ubrać?
Wstał z kanapy, na której wcześniej siedział i zaczął przeglądać moje wdzianka. Szczerze mówiąc, od razu wiedziałam, co na siebie włożyć, ale byłam bardzo ciekawa porad Stylesa.
H: Hm, to jest niezłe - wskazał na granatową, krótką sukienkę w kwiaty.
Ja: Widzisz, mamy podobny gust, bo właśnie to planowałam założyć - cmoknęłam go w policzek.
H: Będzie widać twoje zgrabniutkie nogi, które miałem okazję zobaczyć rano, mrau... - zaczął śmiesznie poruszać brwiami.
Ja: Wielu chłopaków lecą na moje nogi... -  uświadomiłam mu z satysfakcją.
Teraz czekałam na jego reakcję, bo przecież wszyscy wiedzą, że Hazza jest strasznym zazdrośnikiem. Zaraz coś pewnie palnie, a ja głupia oczywiście będę miała z tego zaciesz.
H: Zmieniam zdanie, ubieraj długie spodnie - jak widać, nie myliłam się.
Ja: Ej, ale jest lato!
H: Ty to robisz specjalnie! - posłał mi gniewne spojrzenie.
Ja: Uwielbiam, jak się złościsz! - taaak, chyba jestem sadystką. - Dobra, zabieram się za przebieranie.
Szybkim ruchem pozbyłam się dresów, które miałam na sobie. Harry wpatrywał się we mnie z błogim wyrazem na twarzy. Serio!? Nawet tu?
Ja: Harry, błagam! Ciocia jest na dole!
H: Ale co ja robię!?
Ja: No, patrzysz się tymi swoimi oczami z głupkowatym uśmieszkiem, jakby ktoś ci w tej chwili robił dobrze! Przecież widziałeś mnie już tak!
H: Widziałem, ale to nie znaczy, że się już wystarczająco napatrzyłem. Zresztą takich widoków nie ma się na co dzień.  Ale było by znacznie lepiej bez tej bielizny...
Ja: Zboczeńcu, ogarnij się!
Ubrałam na siebie sukienkę a do niej łososiowe baleriny.
Ja: Dobra, jestem gotowa. Może dzisiaj pojedziemy do Milkshake City? Zawsze chciałam spróbować tych świetnych szejków.
H: Jak sobie życzysz, kochanie - chwycił mnie za rękę i zeszliśmy na dół.
Ja: Ciociu, jadę z Harrym do Milkshake City! O której mam być w domu?
C: Najpóźniej 23, wszelkie spóźnienia surowo zakazane! - zaśmiała się na koniec.
Ja: W porządku - uściskałam ją na pożegnanie.
C: O właśnie, prawie bym zapomniała... Przed przyjazdem wspominałaś, że chcesz odwiedzić moją klinikę dla zwierząt. Co powiesz na jutro? Harry, masz ochotę iść z nami?
A tak, zapomniałam wspomnieć, że moja ciocia jest weterynarzem i prowadzi jeden z największych szpitali zwierzęych w Londynie.
H: Z miłą chęcią, proszę pani.
Wyszliśmy z domu. Hazza, niczym dżentelmen otworzył mi drzwi do samochody, po czym sam usiadł obok.
Ja: I co, było aż tak strasznie?
H: Nie, polubiłem twoją ciocię.
Ja: To się bardzo cieszę - musnęłam jego wargi.
Z uśmiechami na ustach ruszyliśmy w kierunku kawiarenki.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to tak, dziękuję za 2000 wyświetleń. Bardzo cieszy mnie fakt, że co raz więcej czytelników dołącza do naszego grona. Do następnego :)
HeartAttack

4 komentarze: