Strony



środa, 7 listopada 2012

Summer love cz.1

   W końcu nadszedł ten dzień - zakończenie roku szkolnego, co oczywiście równało się z początkiem wakacji i moim wyjazdem do Londynu. Cieszyłam się, że w końcu odwiedzę ciocię i może przy okazji spotkam członków mojego ulubionego zespołu - One Direction. Już nie mogłam się doczekać. Zakończenie trwało zadziwiająco krótko i ten fakt ucieszył mnie, ponieważ miałam więcej czasu na przygotowanie się do wyjazdu. Pożegnałam się ze znajomymi i czym prędzej wróciłam do domu. Nastał wieczór. Dokładnie spakowana i gotowa do wyjazdu, poszłam do łóżka. W głowie miałam tylko jedną myśl: JUŻ JUTRO LONDYN! Z przypływu coraz to większych emocji, radości i podniecenia, nie mogłam zmrużyć oka. Dopiero po północy nareszcie udało mi się zasnąć.
   Choć zegarek wskazywał zaledwie 6 rano, ja jestem już na nogach. Sprawdziłam jeszcze raz bagaż - chyba po raz tysięczny. Musiałam być pewna, że wszystko zabrałam. W samo południe miałam wylot z lotniska, więc o 10 mięliśmy wyjechać z domu. Poszłam zjeść śniadanie, ogarnęłam się i byłam gotowa do wyjścia. Czekałam jeszcze chwilę na rodziców. Gdy przyszli, wsiedliśmy razem do samochodu i ruszyliśmy w drogę.
   Dotarliśmy na lotnisko. Och, na tę chwilę czekałam od wieków. W końcu nadeszła! Pożegnałam się z mamą i tatą, po czym poszłam na odprawę. To był mój pierwszy lot samolotem, więc strasznie się bałam. Później okazało się, że wcale nie było tak źle, jak to sobie na początku wyobrażałam. Moje pierwsze słowa po wyjściu z samolotu: "O Boże, przeżyłam!". Po tym monologu uklęknęłam i zaczęłam głośno dziękować za zachowane życie. Nagle zauważyłam, że spogląda na mnie jakiś chłopak, śmiejąc się przy tym cicho. Lekko oburzona, chociaż z wielkim uśmiechem na twarzy, podeszłam do niego. 
Ja: I z czego się tak cieszysz?! Nigdy nie widziałeś porąbanego człowieka, który inaczej nie umie okazać radości z tego, że żyje?! - zaczęłam się śmiać z własnych słów.
On spojrzał się na mnie nieco zdziwiony, gdzieś na jego twarzy przewinęło się też zawstydzenie, ale po chwili zaczął się brechać razem ze mną. Był on blondynem o błękitnych oczach. Od razu go polubiłam.
On: Śmiałem się z tego powodu, że zareagowałem dokładnie tak samo po moim pierwszym locie i nie spodziewałem się, że istnieje ktoś, kto jest tak samo dziwny jak ja. 
Znowu zaczęliśmy się śmiać.
On: Tak w ogóle to nazywam się Niall - uśmiechnął się szeroko.
Ja: Cześć, ja jestem [t.i] - odwzajemniłam uśmiech. - Czekaj, czekaj, skądś cię znam, chociaż to dziwne, bo pierwszy raz jestem w Londynie...
N: Może to dlatego, że należę do zespołu One Direction.
Nie mogłam w to uwierzyć! Właśnie przede mną stoi Niall Horan. TEN Niall Horan! Jak mogłam go nie poznać?! Przecież dobrze wiedziałam jak wygląda skład 1D, co więcej, mogłam ich opisać ze szczegółami. Z zamyślenia wyrwał mnie blondynek.
N: To ciekawe, że mnie nie poznałaś, nawet jako Directioner...
Ja: Skąd wiesz, że nią jestem? Przecież Ci tego nie powiedziałam...
N: Bransoletka - wskazał na moją dłoń.
Och, no tak, przecież ja jej nigdy nie ściągam. Uśmiechnęłam się delikatnie, nie wiedząc, co powiedzieć.
Ja: Mogę prosić o autograf? I zdjęcie? - zapytałam bez większego namysłu. To jedyne, co przyszło mi do głowy.
N: Jasne, tak pięknej dziewczynie się nie odmawia.
Moja twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora, modliłam się w myślach by jak najszybciej wróciła jej naturalna barwa. Gdy już ochłonęłam, zrobiłam sobie z nim upragnioną fotkę. Była śliczna, choć siebie bym stąd wycięła. Ach, ta pewność siebie... Wyjął z kieszeni kartkę i coś na niej napisał. 
N: Dam ci ją, ale to potem - wygiął wargi w słodkim uśmiechu.
Ja: W porządku, czemu nie... Ale ciekawość aż mnie zżera od środka. 
Nagle usłyszałam dobrze znany mi głos.
C: [t.i], gdzie jesteś? - szukała mnie ciocia. Po jej minie wywnioskowałam, że jest zła. O, nie! Właśnie sobie przypomniałam, że miałam do niej zadzwonić zaraz po przylocie, ale całkiem o tym zapomniałam. To wszystko przez Nialla!
Ja: Tu jestem, ciociu! - stanęłam przed nią, zdyszana po szybkim sprincie. - Przepraszam, że musiałaś mnie szukać, ale zagadałam się z Niallem i całkiem o cioci zapomniałam... Jeszcze raz przepraszam!
C: Nic się nie stało, ale strasznie się martwiłam! Już myślałam, że mi się zgubiłaś - przytuliła mnie opiekuńczo.
Gdy już się wyrwałam z objęć ciotuli, wróciłam się do Nialla.
Ja: Niestety musimy się pożegnać. Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy... - uśmiechnęłam się, starając zatuszować smutek, który niemiłosiernie kuł mnie w serce. 
N: Ja też mam taką nadzieję - pocałował mnie w policzek i pokazał szereg swoich śnieżobiałych zębów.
Przytuliłam go na pożegnanie, po czym obserwowałam jego oddalającą się sylwetkę. Stałam jeszcze chwilę w miejscu, rozmawiając z ciocią, gdy nagle przypomniało mi się, że Niall zapomniał dać mi tę karteczkę! Ale przecież nie będę za nim biegła, bo już dawno zniknął mi z pola widzenia. Westchnęłam zawiedziona. Wzięłam swój bagaż i razem ruszyłyśmy do auta.
   Po jakimś czasie dojechałyśmy. Ciocia Ada (bo tak jej na imię) mieszkała w pięknej okolicy. Wokół rozprzestrzeniały się piękne posiadłości, dokładniej tak zwane "bliźniaki". Każdy miał czerwony dach i beżowe ściany. Dookoła było pełno zieleni; najwyraźniej ciocia i jej sąsiedzi bardzo dbali o środowisko, a ich ogrody to istne dzieła sztuki. Weszłam do domu i poszłam do wyznaczonego przez kobietę pokoju. Stała tam duża szafa z orzechowego drewna, biurko i ogromne łóżko. Był dosłownie idealny, zupełnie w moim stylu. Rozpakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, powoli się rozgaszczając. Pod wpływem impulsu zaczęłam szukać telefonu, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Poczułam, jak ciśnienie mi się podniosło pod wpływem narastającej paniki. W pierwszej kolejności poklepałam kieszenie spodni. Pod lewą poczułam charakterystyczny kształt. No tak, nadal trzymałam go w kieszeni, cała ja! Ale tam znajdowało się coś jeszcze - jakaś mała karteczka, zwinięta w kosteczkę. Rozwinęłam ją i pierwsze, co przykuło moją uwagę, to bardzo kunsztowne pismo...


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To tyle na dzisiaj, mam nadzieje, że wam się podobało :)
Nie długo postaram się dodać następną :D
HeartAttack

6 komentarzy:

  1. Fajny :) Zapraszam http://beautiful-british-teens.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. 25 years old Librarian Kori Shimwell, hailing from Woodstock enjoys watching movies like Divine Horsemen: The Living Gods of Haiti and BASE jumping. Took a trip to Flemish Béguinages and drives a Ferrari 500 Mondial Spider Series I. wiecej porad tutaj

    OdpowiedzUsuń
  3. prawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.

    OdpowiedzUsuń