Strony



środa, 7 listopada 2012

Summer love cz.3

C: Oczywiście, że możesz, ufam Ci... Tylko nie wracaj zbyt późno i pamiętaj, że jestem pod telefonem.
Ja: Och, ciociu, naprawdę mogę!? Dziękuję, dziękuję, dziękuję!- zatańczyłam taniec szczęścia, przeplatany z podskokami i wymachiwaniami rękoma, po czym złapałam ją za ramię i cmoknęłam w policzek przed wyjściem. Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z jej strony, pobiegłam do pokoju po telefon. Wybrałam numer blondyna i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
Ja: To co? Za ile po mnie wpadniecie? - powiedziałam bardzo podekscytowana.
N: Co? Jednak możesz?! To super! Wpadnę za jakieś pół godziny, wyślij mi sms'em adres. - odparł równie entuzjastycznie.
Ja: Spoko, do zobaczenia - rozłączyłam się. Wysłałam wiadomość, o którą poprosił mnie Niall i postanowiłam się ogarnąć. Wzięłam szybki prysznic, uczesałam się i lekko umalowałam. Ubrałam na siebie białą bokserkę, czerwone rurki i białe konwersy.
   Nawet nie zauważyłam, a zleciało trzydzieści minut. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam i otworzyłam je. Stali tam wszyscy chłopcy z One Direction, prócz Harrego.
Ja: Siema, boys! Jestem [t.i], ale to już pewnie wiecie. Miło was poznać - przytuliłam każdego po kolei.
N: Pięknie wyglądasz... - powiedział nieśmiało.
Ja: Dziękuję, wy też wyglądacie... znaczy, no ten, tak elegancko - prawie palnęłam głupotę. Zawstydziłam się, oni natomiast odpowiedzieli uśmiechem. - A gdzie Harry? Myślałam, że wszyscy jedziemy do Milkshake City... - powiedziałam, ukrywając zawiedziony ton.
Li: Mała zmiana planów... Jedziemy do nas, Hazza został, by uszykować dom na naszą małą imprezkę.
Impreza?! Ale ja nie jestem gotowa! Zresztą zapewniłam ciocię, że jedziemy wypić shake'y, a nie do nich do domu. Na dodatek na balangę... Ale wtopa!
Ja: Jaka znów impreza?! Ale... - przerwano mi w połowie zdania.
Lo: Spokojnie, będziemy grzeczni - łobuziarski uśmieszek pojawił się na jego twarzy, kiedy mi wcale nie było do śmiechu. Odwrotnie, zaczynam się bać!
Ja: No dobra, niech wam będzie! Ale żeby nie było za grubo! Pamiętajcie, żadnego przypału! - pogroziłam im wskazującym palcem.
N: Wyluzuj, tak jak Louis powiedział, będziemy grzeczni. - posłał mi uroczy uśmiech.
I powiedzcie, jak tu mu odmówić!? Przecież to nie wykonalne! Wpakowaliśmy się do samochodu i wyruszyliśmy w drogę do posiadłości chłopców.
   Po jakimś czasie podjechaliśmy pod ogromną willę. Uhuhu! Pierwszy raz na oczy widzę taką wielką chatę!
Ja: Wow! Wy tu mieszkacie?! Wygląda jak hotel, i to na jeden z tych najbardziej wypasionych! - wykrzyknęłam zaskoczona, na co oni zareagowali śmiechem.
Otworzyli bramę i skierowaliśmy się do środka.
N: Witaj w domu One Direction! Jak ci się podoba?
Ja: Jaaa... - mimo woli rozwarłam szeroko usta. - W środku jeszcze fajniejszy niż na zewnątrz!
Z: Cieszę się, że ci się podoba. Coś nigdzie nie widzę Hazzy... Pójdę po niego! - i ruszył w kierunku wejścia prowadzącego na kolejne piętro.
Li: Spoko, my w tym czasie pokarzemy [t.i] dom.
Weszliśmy na górę po schodach. Po drodze podziwiałam ściany zapełnione obrazami z czasów nowożytnych. A skąd to wiem? Nie chcę się chwalić, ale szóstki z plastyki nie ma się bez powodu. Gdy już pokonaliśmy wszystkie schody, moim oczom ukazał się długi korytarz pełen drzwi . Och, zaraz się dowiem jakie tajemnice one kryją. No to zaczynamy zwiedzanie! Pierwszy pokój - Liama. Wszystko ładnie poukładane, ten to trzyma porządek! Aż się zdziwię, że to pokój chłopaka! Stało tam dwuosobowe łóżko, komoda, szafa i telewizor. Było w nim naprawdę przytulnie. Drugi pokój - Louisa. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to jego gołąb Kevin, którego ubóstwiam. Z resztą jak każda Directioners... Stało tam także łoże, a przy nim szafka ze zdjęciami. Podeszłam i zaczęłam je kolejno oglądać.
Ja: Louis, ale z ciebie słodki dzieciak był... - rozczuliłam się nad fotografią małego Tomlinsonka grającego w piłkę.
Lo: No wiesz ty co?! Ja nadal jestem słodziakiem! Nie widać?! - zrobił maślane oczka na znak poparcia swojego zdania.
Li: Oczywiście, w to nie wątpimy - puścił do mnie oczko, po czym podszedł do Marchewkowego i poklepał go po głowie.
Trzeci pokój - Zayna. Szczególnie widoczne było biurko, a na nim najnowszy model komputera marki Apple.
Ja: O kurde! Jaki sprzęcior! Nie pogadasz!
Chłopcy uśmiechnęli się pod nosem. Poza tym znajdowała sie tu duża sofa i pełno luster. No tak, czego innego można się było spodziewać po Zaynie? Czwarty pokój - Nialla. Było w nim pełno najróżniejszego jedzenia, nawet zdjęcia wykwintnych dań. Okay, każdy ma swoje zboczenia, co nie znaczy jednak, że mnie to nie śmieszy. Zaczęłam się tak głośno i niepohamowanie brechać, że myślałam, że nie wyrobię. 1D spojrzało się na mnie i zrobiło to samo.  I ostatni pokój - Harrego. Weszliśmy tam i zobaczyliśmy Hazzę przekomarzającego się z Zaynem.
H: Nie prawda, lepiej bez krawatu!
Z: Zakładaj ten krawat i nie marudź! - po tych słowach swój wzrok skierował na mnie.
Ja: Cześć, Harry! Jestem [t.i], miło mi cię w końcu poznać - przywitałam się,  ściskając jego dłoń. Jego zachowanie było nieco podejrzane. Stał jak wryty, niczym marmurowy posąg i nie wydobył z siebie ani słowa. To dziwne. Może powinnam była się nie odzywać...? W sumie, nic takiego nie powiedziałam...
H: Cz-cz-cześć, ja Harrrry, ten no Styles, i tego, yyy, może pójdziemy na dół? - spojrzał błagalnie w stronę chłopców, co nie umknęło mojej czujnej uwadze.
O co mu może chodzić? On się tak zawsze zachowuje czy jak? A może mnie nie polubił? Ale zasadniczo nie zrobiłam nic złego, tylko kulturalnie się przywitałam...
Zeszliśmy do salonu i usadowiliśmy się na kanapie.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak wiem, miałam dodać dzisiaj tylko jeden rozdział, a ten jest już trzeci ;)
Czekam na komentarze! :)
A tak w ogóle, widzieliście? Louis i Zayn powiedzieli: "Kochamy Was!" po polsku!
Ale się jaram! ^^
HeartAttack

2 komentarze: