Strony



środa, 7 listopada 2012

Summer love cz.2

Rozwinęłam kartkę i pierwsze, co przykuło moją uwagę, to bardzo kunsztowne pismo. Uśmiechnęłam się pod nosem, czytając pozostawioną mi wiadomość.
"Zadzwoń, jak będziesz miała chwilkę. Pewnie z chęcią poznasz resztę chłopaków! :)
                                                                                                                  xxx-xxx-xxx, Niall".
A to spryciarz! Musiał mi ją potajemnie włożyć, jak się żegnaliśmy. Szybko chwyciłam za telefon i zapisałam numer Nialla w kontaktach. Zadzwonić teraz czy nie? Nie chcę się narzucać, ale z drugiej strony... A, raz kozie śmierć! Dzwonię! Słyszę sygnał, drugi, trzeci i nagle jakiś szelest. Jednak odebrał!
N: Halo?
Ja: Siema, tu [t.i]. Cwaniak z ciebie, zorientowałam się, że mam tę karteczkę w kieszeni dopiero w domu... A tak w ogóle, to co tam u ciebie słychać? Co porabiasz?
N: Ooo, miło, że dzwonisz. Właśnie siedzę w salonie z chłopakami i jemy kanapki.
Ja: No Niall, przyznaj się, ile już wszamałeś? Tylko nie kłam!
Nagle usłyszałam głośny śmiech chłopców w tle. Czyżby słyszeli naszą rozmowę? Boże, proszę, błagam, nie!
Ja: Ej... Oni słyszą to wszystko? - zapytałam niepewnie. 
N: Oj, zapomniałem ci powiedzieć. Jesteś na głośno mówiącym...
Ale beznadzieja. Głupek z tego Nialla! Teraz chłopaki na pewno mnie nie polubią, nie ma szans. 
Lo: Hahahaha, jaki pocisk! Już cię lubię! - wykrzyczał uradowany Louis.
Najwyraźniej się myliłam. Nie ukrywam, kamień spadł mi z serca.
Ja: Dzięki, dzięki. Wiem, że jestem zdolna - odparłam, tym razem pewniejsza siebie.
H: Jaka skromna, lubię takie! Niall, chętnie poznam twoją koleżankę.
Czy ja dobrze słyszałam? Harry powiedział, że lubi takie dziewczyny!? I do tego chce mnie poznać! Jezu, Jezu, Jezu! Chyba zaraz eksploduję ze szczęścia! To się dzieję na prawdę?
Lo: Harry, nie nakręcaj się, zboczeńcu! - ach, ta ich szczerość.
N: No widzisz, onieśmieliłeś ją, bo się nie odzywa! Niedobry Hazza, niedobry!
H: Co na mnie od razu siadasz? To wcale nie musi być moja wina! Może to Louisa się przestraszyła i teraz jest w długotrwałym szoku?!
Tak, jestem w długotrwałym szoku, ale nie z tego powodu, kochaniutki.
Ja: Hahahaha, ogar, głupki! Po prostu się zamyśliłam! - umiejętnie z tego wymknęłam.
N: To co, kiedy się widzimy?
Z: Wpadaj do nas! - wykrzyczał z wyraźną ekscytacją w głosie.
Li: No pewnie, zaraz po ciebie jedziemy! - poparł go Louis.
Ja: Ej, ej, przystopujcie trochę! Najpierw muszę o tym pogadać z ciocią! Z resztą nie wiem, czy puści mnie samą z pięcioma chłopakami, których nawet nie zna!
Li: Bez przesady, będę ich pilnował!
Ja: Dobra, poczekajcie moment. Zaraz do was oddzwonię i powiem, czy mogę gdzieś z wami wyruszyć... A takie pytanie trochę z innej beczki: jaki w ogóle jest plan? Bo muszę jej wszystko wyjaśnić...
Li: To może wybierzemy się do Milkshake City? Powiedz cioci, że odwieziemy cię przed 22. Chyba, że...? - nie dokończył, bo zagłuszyło go głupie rechotanie chłopaków.
Ja: Oj, Liam, od ciebie spodziewałam się większej powagi, a wychodzi na to, że ty niedobrym chłopczykiem jesteś... - usłyszeli selwę dźwięcznego śmiechu. 
Z resztą nie tylko ja się śmiałam, całe One Direction poszło w moje ślady.
Ja: Okay! Idę, bo w tym tempie prędko nie skończymy. Zadzwonię. Papatki! 
Wszyscy: Pa! - pożegnali się chórem.
Och, istni wariaci! Już ich kocham, ba, zawsze kochałam, ale okazali się jeszcze fajniejsi niż przypuszczałam. I czemu wcześniej myślałam, że bardziej się nie da? Musiałam być naiwna.
Zbiegłam po schodach i weszłam do salonu, gdzie tymczasem przesiadywała moja ciocia.
C: Ooo, [t.i] dobrze, że jesteś! Właśnie miałam cię zawołać. Posłuchaj, mam złą wiadomość. Zostałam nagle wezwana do pracy w bardzo pilnej sprawie i muszę natychmiast jechać. Jak będziesz czegoś potrzebowała, to dzwoń - zaczęła się pośpiesznie ubierać do wyjścia.
Ja: Ciociu, czekaj! Chciałam cię jeszcze zapytać, czy mogę jechać z Niallem i jego kumplami, czyli tym chłopakiem, do Milkshake City? No, chodzi o tego blondyna z lotniska... - kurcze, wszystko pokręciłam! A przecież przygotowałam w głowie piękną mowę, brzmiącą o wiele lepiej od tego, co przed chwilą wydukałam, ale jak zwykle musiałam skiepścić sprawę. - Zrozumiem, jak nie będziesz chciała mnie puścić... - nie dokończyłam smętnego zdania, bo ciocia mi przerwała. 
C: Oczywiście, że...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto kolejny rozdział. 
HeartAttack

2 komentarze: